
Powinnam napisać, że cieszę się nadchodzących świąt, biegam za prezentami, wyszukuję przepisy na najlepszy makowiec i nie mogę usiedzieć na miejscu z podekscytowania. Tylko, że kilku lat organicznie wręcz nie znoszę świąt Bożego Narodzenia. I to nie dlatego, że nie mam ich z kim spędzać i czuję się samotna. Po prostu nie mogę zrozumieć dlaczego, żeby uczcić narodziny jednego życia zabija się tysiące innych? I dlaczego, to co miało być przeżyciem duchowym coraz bardziej przypomina karnawał, gdzie trzeba najeść się na zapas i zgromadzić jak największą liczbę nierzadko drogich, a czasem zupełnie niepotrzebnych rzeczy, łapiących potem kurz na półkach? I dlaczego telewizja ma ludzi za kretynów, którzy przez dziesięć lat z rzędu chcą oglądać perypetie chłopca o którym zapomnieli rodzice zostawiając go samego w domu? Okres przedświąteczny to prawdziwa gratka dla sprzedawców, którzy po szyldem „Boże Narodzenie” chcą wcisnąć ludziom wszystko: od płynu na porost włosów po pilarkę. Bo wszystko się nadaje na prezent. Nie zastanawiaj się więc, czy bliska ci osoba naprawdę tego potrzebuje, tylko KUPUJ! KUPUJ i KONSUMUJ!
3 komentarze:
ten no, jeśli chodzi o tego chłopca to tym razem nie w domu sam bedzie a w wielki mieście;p
a z resztą sie zgadzam.. za niedługo na moim blogu jak go wreszcie uruchomie cosik podobnego znajdziesz paniz.. biblioteki;p
Ewunia Ty okropna feministko. :) Pozdrawiam! :)
www.biblioteka.milejewo.eu
Polecam powrót do korzeni, Jare Gody mogą okazać się atrakcyjne. A przynajmniej stanowią alternatywę :)
Czasem jest tak, że można się wybrać np. do schroniska w Górach.
Niektóre z takich baz są otwarte cały rok, także ich gospodarze nie wyjeżdżają na święta, a nieraz nie mają ze sobą rodziny.
Wiem, że takie święta odbywały się w Łupkowie w Bieszczadach, ja w tym roku jadę w pobliże, do Smolnika, chyba mogę polecić i niejako zaprosić, bo chyba tam dużo miejsca jest.
Prześlij komentarz