13 mar 2013

Kochanie, zabiłam nasze koty

[źródło]
Jeśli przetrwają książki i biblioteki, to za kilka wieków powieść Masłowskiej będzie zasilać w bibliotekach dział socjologiczny lub etnograficzny. Autorka w sposób prześmiewczy i niezwykle celny wypunktowuje neurozy współczesnego człowieka i jego obsesje, popkulturowe trendy, którym ulega i wewnętrzny pustostan, który nie pozwala mu odróżnić Becketta od Beckera. Bohaterkami tej, miejscami onirycznej, opowieści są dwie kobiety - zagubione, chcące przyswoić sobie świat celebrytów jako własny, podążające ślepo za wszystkimi must-have'ami jakie narzuca im kolorowa rzeczywistość czasopism dla kobiet. Krzywe lustro stawia przed nimi Masłowska i każe im się w nim przeglądać. Tylko, że one nie dostrzegają tych krzywizn - tak ma być, to nie żart, to rzeczywistość rozpięta między zajęciami jogi, medytacją i wegetarianizmem jako współczesnymi surogatami duchowości. Masłowska niby nie ocenia, jest tylko zdystansowanym obserwatorem, ale gdzieś między wierszami  przesuwa się cień kpiarstwa, sarkazmu, charakterystyczny dla jej stylu - bo to że go ma nie ulega wątpliwości (podobnie jak to, że styl ten próbują nieudolnie naśladować - vide Rejmer i Toksymia). Szczególnie podoba mi się fragment:

Niby mówi się, by nie sądzić książki po okładce, z drugiej strony dlaczego czasem wystarczy jedno na nią spojrzenie, no, może czasem trzeba dodać krótki rzut okaz na stronę tytułową czy ISBN, ale wiecie już z całą pewnością, że nie chcecie mieć tej książki nawet na dnie piwnicy? Nawet na dnie CUDZEJ piwnicy? Nawet jako podstawki pod nogę półki?

Książkę Masłowskiej warto przeczytać nim wstawi się ją jako podkładkę pod chybotliwy regał. Bo to, że nie wrócę do niej, wiem na pewno. Mimo sprawności, niemal rzemieślniczej, na co wskazuje zastosowanie klamry, łączącej całą powieść i tego niepowtarzalnego stylu,  to jest to rzecz jednorazowa. Jak większość z tego, co nas otacza.

2 komentarze:

Basia Pelc pisze...

Zawsze byłam ciekawa Masłowskiej, ale jakoś nigdy mi nie wpadła w ręcę, lub może raczej aż tak bardzo mi na niej nie zależało. Zgrabna recenzja, z zainteresowaniem sama sprawdzę Twoją teorię (wpiszę ją na moją dłuuuugą listę do czytania, więc może się kiedyś doczeka;). Sympatyczny felieton na pulowerku, gratuluję i pozdrawiam.

Eva Scriba pisze...

Masłowską polecam i dziękuję za przemiłe słowa :D Pozdrawiam serdecznie.:)