Pamiętam, że zachwycił mnie powieściowy debiut Grzegorzewskiej. Świat, który zbudowała wciągnął mnie bez reszty. Obawiałam się trochę jej nowej powieści, ale niepotrzebnie. Betonowym pałacem potwierdza, że jest jedną z najbardziej utalentowanych polskich pisarek.
Nie byłam do tej powieści przekonana głównie przez zmianę perspektywy - tym razem głównym bohaterem jest mężczyzna i jego oczami obserwujemy świat. Świat, który nie jest kolorowym kalejdoskopem, a mrocznym koszmarem. Z tego zabiegu - uczynienia narratorem powieści mężczyzny - Grzegorzewska wychodzi jednak zwycięsko. Stworzyła powieść, którą Pasikowski mógłby uczynić podstawą scenariusza filmu na miarę Psów.
Barwny język, galeria nietuzinkowych postaci, a do tego misternie poprowadzona fabuła, która zaskakuje czytelnika, składają się na powieść od której trudno się oderwać. To jednak nie tylko pierwszorzędna rozrywka. To koktajl złożony z politycznej niepoprawności, prowokacji i popkulturowych motywów. Koktajl od którego co bardziej wrażliwym może się zakręcić w głowie. Tych odsyłam do innych powieści. Resztę zapraszam do lektury tej niezwykle rasowej opowieści kryminalnej.
I koniecznie musicie poznać interpretację wiersza Szymborskiej Kot w pustym mieszkaniu w wykonaniu jednej z bohaterek. Popłakałam się ze śmiechu.
Na koniec jeszcze branżowa wrzutka w wykonaniu głównego bohatera:
Rozważałem, czyby się nie zapisać do dębnickiej biblioteki. Może mają Morfinę. Nie czytałem jeszcze. Pewnie nie mają. Ale na pewno znajdą się Lolita, Biesy oraz Skrzywdzeni i poniżeni - klasyka pedofilskiej literatury pięknej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz