3 lip 2022

Klawa kniga

Edmund Niziurski postanowił zostać pisarzem w wieku trzynastu lat, po lekturze "Szatna z siódmej klasy" Kornela Makuszyńskiego. Czas pokazał, że stał się jego kontynuatorem. Jerzy Pilch tak opowiadał o jego powieściach:
Moje kryterium literatury jest takie, że do literatury należy książka, do której się wraca. Reszta to obiekty jednorazowego użytku. Do większości się nie wraca, do Niziurskiego wracało się wielokrotnie.

Najchętniej, jako dziecko, wracałam do powieści "Adelo, zrozum mnie". Chciałabym Wam napisać, że wydanie tej książki z 1991 roku w końcu rozpadło mi się w rękach, ale nie. Przetrwało wielokrotną lekturę, a nie traktowałam wówczas książek z jakimś szczególnym pietyzmem. Nieznana mi była dotąd twórczość Niziurskiego dla dorosłych, ale zachęcona recenzją, sięgnęłam po powieść kryminalną "Pięć manekinów". 

Warszawa końca lat 50. XX wieku. Ktoś zabija artystę-plastyka. W jego pracowni dzielni milicjanci znajdują pięć manekinów. Pierwotnie traktowane jako element wyposażenia pracowni awangardowego artysty, stają się wkrótce kluczem do rozwiązania zagadki. Ale zanim do tego dojdzie, milicjanci - o jak to zwykle u bohaterów Niziurskiego bywa - nieco groteskowych nazwiskach - Trepko, Żurko i Dziarmaga, badają każdy trop. A te są mylone nie tylko przez sprawcę, ale też świadków, którzy mają wiele do ukrycia. 

"Pięć manekinów" czytało mi się doskonale, nie tylko za sprawą dynamicznej akcji, świetnie oddanego tła epoki, dowcipu słownego i sytuacyjnego, ale też dzięki stylowi narracji. Słowa płyną tu niewymuszoną, piękną rzeką, porywając ze sobą czytelnika. 


Niziurski E., Pięć manekinów, Łomianki : Wydawnictwo LTW, 2010. 


Brak komentarzy: