Niezwykle rzadko odwiedzam lekarza, a jeśli już jest to specjalista za którego usługi płacę. Ostatnio jednak nawiedziła mnie przypadłość - szczegóły pominę - z którą nijak nie mogłam sobie dać rady sama. Zatem powędrowałam, a raczej poczołgałam się na ostry dyżur. Nie przywitał mnie tam George Clooney ani tym bardziej doktor Burski, ale tak miła jak pani w akademiku - rejestratorka. Kiedy usłyszała z czym przychodzę, uniosła do góry brwi i stwierdziła, że nikt mnie raczej nie przyjmie bo to nie jest nagły przypadek, ale ona może zapytać. Zapytała, lekarz łaskawie się zgodził i kazała czekać w poczekalni. Poczekalnia - bez okien (naprawdę nie było czym oddychać) i ludzie czekający od godziny 16 (była 21). Minęło trochę czasu i kolejna miła postać zawołała w progu poczekalni: "Kto do chirurga?" i poszła. Konsternacja. Każdy czekający "przypadek" podpadał pod kategorię zabiegu chirurgicznego. Padło na mnie. Kolejnym dwóm pielęgniarkom wytłumaczyłam z czym przychodzę i usłyszałam znany tekst, że to nie nagły przypadek, ale może lekarz mnie przyjmie. W końcu zjawił się lekarz, który w zasadzie równie dobrze mógł być salowym jak i ochroniarzem - nie miał na sobie nic, co mogłoby go jakoś zidentyfikować, a fakt że badał mnie (a raczej ranę) bez rękawiczek pobudził rzeczone wątpliwości. Nietrudno zgadnąć, że padł znany tekst o nagłym przypadku i dopiero jak wrzasnęłam, że puchnie boli i co ja mam z tym do cholery zrobić, pan doktor łaskawie mnie przyjął. Zabieg wykonał bez znieczulenia, na szczęście w rękawiczkach tym razem, co zaowocowało - brak znieczulenia rzecz jasna -omdleniem. Z relacji świadków wiem, że trudno było znaleźć na korytarzu wodę, by mi pomóc.
I pytam się dlaczego, mimo, że płacę składki, jestem traktowana jak rzecz? Dlaczego lekarz, za którego płacę przyjmuje mnie z łaską? Jakim trzeba być człowiekiem, by wykonując w ten sposób swoje obowiązki domagać się podwyżki? Chcę wspierać tych lekarzy dla których przysięga Hipokratesa coś znaczy. Nic jednak nie wskazuje na to, bym mogła mieć wybór i przeznaczyć swoje pieniądze na prawdziwych "fachowców" oraz by w większości placówki służby zdrowia poddane zostały mechanizmom gospodarki rynkowej. Nic dziwnego, że apteki wyrastają jak grzyby po deszczu i jest ich po kilka na każdej ulicy. W takich warunkach rzeczywiście lepiej leczyć się samemu.
Dużo zdrowia życzy Eva Scriba.
1 komentarz:
witaj w moim swiecie, ja tak od 1,5 roku choruje;p
niestety prywatyzacja tu nic nie da.. wiesz, ten lekarz zrobiłby jak należy jak byś poszła do niego prywatnie, oczywiście zabieg wykonałby na szpitalnym sprzecie, bo jakby inaczej.. "to Polska własnie"
Prześlij komentarz