21 lut 2009
Na przeglądzie książki naukowej wykład dotyczący ustawy o książce i cenach. Od 1990 roku upadło w Polsce około 1300 księgarń, co wiązało się z wejściem wydawców do szkół i silną pozycją Empiku, czy Merlina, które otrzymują 2-4 tygodniowy monopol na nowości, które dopiero po tym czasie ukazują się w innych księgarniach. Pełne prawo zwrotu książek do wydawcy i odroczone terminy płatności w przypadku megastore'ów, a także sprzedaż detaliczna prowadzona przez hurtownie, to zdaniem księgarzy przyczyna upadku księgarń indywidualnych. W 2004 roku podjęto uchwałę o podjęciu działań na rzecz prac nad ustawą o książce i cenach. Wzorowana na niemieckiej i francuskiej ma wprowadzić do 5% rabatu dla odbiorcy indywidualnego, do 10% dla odbiorcy zbiorowego (np. bibliotek), a także jednolitą cenę książek na terenie całego kraju. Zmiana ceny książki (jej obniżenie) może nastąpić dopiero po upływie 18 miesięcy. Obowiązkowo na książce należy umieścić metrykę drukarską, nowości zaś w pierwszej kolejności mają trafiać do księgarń indywidualnych. Tym samym zasadom ma podlegać sprzedaż internetowa, ustawa nie dotyczy jednak książek elektronicznych. Ustawie przyświeca idea książki jako dobra kultury, nie zaś produktu handlowego. Tylko mam wrażenie, że i tak chodzi w niej głównie o... pieniądze. O przekierowanie strumienia wpływów z wielkich księgarń do tych mniejszych. Jako czytelnik nie wierzę w zapewnienia, że regulacja cen książek spowoduje obniżenie tych cen. Raczej znikną księgarnie oferujące rabaty i książki w korzystnie niskich cenach. Nie kwestionuję książki jako dobra kultury, ale ponieważ kupuję dużo, to istotnym kryterium jest dla mnie cena. Wydaje mi się że w pierwszej kolejności należy uporządkować rynek wydawców. Poza tym chyba trudno będzie pogodzić interesy wszystkich biorących udział w dystrybucji książki. Dużo ważniejsze wydaje mi się upowszechnianie czytelnictwa niż regulacje prawne dotyczące cen książek.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz