12 lip 2011

Opowieści przy ognisku

Spływ kajakowy. Pierwszy wieczór ognisko. Napoje wysoko wyskokowe, nagła utrata pamięci. Drugiego dnia nieco lepiej. Znów ognisko a jak ognisko to i opowieści. Niegdyś były to śpiewanki i pieśni w stylu szantowo-poezjośpiewano-literackim, teraz zostały pogadanki. O tym jak:
-ktoś zasnął z książką na plaży, leżąc na plecach, a książka tak nieszczęśliwie upadła mu na twarz, że ostry brzeg strony rozciął biednemu miłośnikowi literatury gałkę oczną. Po operacji, delikwent chronił oko, na tyle, że jak wybierał się na plażę zawsze używał gogli. Przymierzając je jednak, przed wyprawą nad jezioro, tak nieszczęśliwie je naciągnął, że gogle uderzyły go w nadwyrężoną gałkę, odnawiając kontuzję;
-jakaś dziewczyna musiała uśpić swojego psa, a ze nie mogla go zostawić u weterynarza, transportowała ciało zwierzęcia autobusem w torbie podróżnej. Mężczyźnie który pomógł jej wtaszczyć nietypowy bagaż do autobusu powiedziała ze przewozi komputer (pies był owczarkiem niemieckim). Gdy miała wysiadać, okazało się, że mężczyzna ukradł jej torbę.
Wiele było jeszcze opowieści tej długiej nocy, które przyjmowałam za prawdę, może nieco ubarwioną i przekształconą czasem. Tknęło mnie coś dopiero przy opowieści o kobiecie jadącej drogą podczas burzy. Okazało się, że ktoś opowiedział złagodzoną nieco wersję znanej legendy miejskiej. Może i niewiarygodna, ale zmroziła mi na chwilę krew w żyłach. Z tamtego wieczoru pamiętam jeszcze trzask gałęzi ulegających płomieniom, odgłos żab, ból mięśni i skóry wysmaganej słońcem.

3 komentarze:

paranoid android pisze...

Uwielbiam takie nocne gadanie, nawet jak trochę naciągane:)

Eva Scriba pisze...

Ja też... Pozdrawiam ciepło. :))

Qavtan pisze...

Tę historię o zabójcy na tylnym siedzeniu słyszałem w wersji podlubelskiej ;)