26 lip 2011

Pisanina

Czasem przychodzi Boss i mówi, żebym coś napisała do naszej gazety firmowej. Wtedy siadam i z językiem na górnej wardze wypacam jakieś niestworzone opowieści i to co mi akurat głowa moja obciążona podpowie. Dziś opowieść tylko trochę ubarwiona i zmieniona. Dedykuję Andrzejowi i wszystkim, którym los zwierząt nie jest obojętny.

Słońce prażyło niemiłosiernie. Niebo bez ani jednej chmury przybrało barwę spopielonego błękitu. Nawet wiatr uznał, że jego robota na nic się zda tego przedpołudnia. Skrzypienie furtki w ogrodzeniu domu z czerwonej cegły w tym letnim bezruchu było jakby bardziej wyraziste. Weszłam na kamienną ścieżkę, prowadzącą do domu. Z otwartych na oścież okien słychać było gwar i śmiech. Gospodarz, widząc mnie na drodze wyszedł na ganek. Duży mężczyzna, w kraciastej koszuli uśmiechnął się pod wąsem na mój widok i uścisnął serdecznie. Weszłam do domu, który mimo spiekoty na zewnątrz, okazał się miłym dla rozgrzanego ciała schronieniem. Szklanka chłodnego, zsiadłego mleka nigdy wcześniej i nigdy później nie smakowała mi tak, jak tego dnia. Już chciałam zasiąść na stołku i dać odpocząć zmęczonym wędrowaniem nogom, ale gospodarz uparł się by pokazać mi obejście – sad, ogródek warzywny i zwierzęta, które hodował. Wyszliśmy z drugiej strony domu na zieloność, poprzetykaną rabatami kolorowych kwiatów. Upał nie odpuszczał. Nawet pszczoły, zamieszkałe w kilku nieco podupadających ulach, jakby przysnęły nie wydając żadnego dźwięku. Zdjęłam buty, trawa lekko łaskotała w obolałe stopy, które gdyby mogły odetchnęłyby z ulgą. Gospodarz zaprowadził mnie do klatek z królikami. Nietrudno byłoby mi odszukać je samodzielnie – za sprawą charakterystycznej woni wydobywającej się z klatkek, przywodzącej na myśl mokry, wełniany koc. Królikom też było gorąco i gdyby nie ich ruszające się ciekawskie nosy, można by uznać, że śpią. Wszystkie były pozamykane w klatkach. Musiałam powstrzymać odruch, by otworzyć je na oścież i wypuścić na miękką soczystą trawę. Gospodarz chyba czytał w moich myślach, bo uśmiechnął się tylko i pogroził palcem. Zamknięte były wszystkie zwierzęta, oprócz jednego. Jak się okazało królik urodził się z niedowładem tylnych kończyn i nie musiał być zamknięty w klatce, bo po prostu nie mógł kicać. Mógł za to skubać zieleninę do woli, z czego skwapliwie w swoim tempie korzystał. Tego dnia poznałam także doświadczoną przez życie kotkę. Ona z kolei wpadła we wnyki. Straciła część przedniej łapki, ale nadal była łowna. I bardzo skłonna do zabawy. Jak się przekonałam, próbując pod wieczór posłać łóżko, kotka miała zwyczaj chowania się pod koc. Przy czym chowała tylko łeb, zapominając o całej reszcie, sądząc chyba naiwnie że tylnej części ciała i długiego puszystego ogona nie widać, tak jak dziecko, które sądzi że gdy zasłoni oczy, ono całe znika. Trzeba było wówczas zawołać: Hej, nie widziałeś kota? i wtedy kicia wierciła się, wciskając łepek jeszcze bardziej w koc. Ale nie to było w niej najbardziej niezwykłe. Otóż kotka przynosiła myszy, ale nie jak mają to koty w zwyczaju swoim właścicielom, ale wspomnianemu już królikowi. Najwyraźniej doszła do wniosku, że skoro królik sam nie może polować, to ona jako nadal sprawna, choć po przejściach musi mu pomóc. I nieważne, że królik jest w stu procentach wegetarianinem. Przez cały mój pobyt na Mazurach królik regularnie dostawał od kotki upolowane gryzonie. Wracałam z wakacji, myśląc jak niewiele wiemy o duchowości zwierząt, o ich sposobach komunikacji. Jak często chcemy wierzyć, że nie czują, nie rozumieją, a one po prostu nie werbalizują swych przeżyć. Emil Cioran powiedział: Nawet zwierzę może być głębsze od filozofa, to znaczy może mieć głębsze odczucie życia. Znana jest także opowieść o dobermanie, który z powierzonych mu pluszowych maskotek układał na trawniku przed domem figury geometryczne albo równoległe linie. A kiedy ten wzięty ze schroniska zwierzak po raz pierwszy został przytulony przez właścicielkę, znalazła ona na murawie parę obejmujących się zabawek. Przypadek ten nie jest odosobniony, a takie zdarzenia stają się przedmiotem naukowych badań. Wakacje i pora urlopowa to dla zwierząt nieszczególny czas – stają się często zawadą w realizowaniu rekreacyjnych planów. Są podrzucane do schronisk – zdarza się że jedno schronisko w Polsce przyjmuje nawet 250 psów miesięcznie albo przywiązywane do drzew i zostawiane w lesie. Wiesław Myśliwski napisał: Zwierzęta mają takie samo prawo do świata (jak ludzie), skoro na nim są, świat do nich należy. Noe do swojej arki wziął nie samych ludzi. Pamiętajmy o tym i bądźmy odpowiedzialni za to, co oswoiliśmy.

1 komentarz:

papryczka pisze...

Masz Ty dar pisania moja droga:)
Ja trochę przekornie: tylko żeby te zdrowe króliki nie wpadły na jakiś głupi pomysł, jak się tak zapatrzą na tego królika, co to wolny jest, a kaleki:)))