27 lut 2012

Wstyd

Wstyd (2011, Wlk. Brytania, reż. Steve McQueen) to film, w którym za pomocą niewielu słów, powiedziano bardzo wiele. Szczególnie o kondycji współczesnego człowieka. Reżyser nie wystawia nam zbyt dobrego świadectwa. Zatomizowane społeczeństwo produkuje jednostki nieczułe, obawiające się okazywania uczuć, dla których słowa takie jak zobowiązanie, zaangażowanie, odpowiedzialność czy miłość stają się anachronizmami. Taki jest główny bohater filmu – zamknięty w sobie do granic wytrzymałości, żyjący w poukładanym świecie przyzwyczajeń i rutyn, stale karmiący ośrodek przyjemność w mózgu wyuzdanym seksem. Ekshibicjonizm cielesny stoi w sprzeczności z emocjonalnym otwarciem. Nawet tragiczne wydarzenia nie są w stanie poruszyć lawiny, wywołują jedynie pęknięcie na skorupie. Brandon (w tej roli genialny Michael Fassbender – rola na miarę Oscara!) to nieczuły na drobne objawienia dnia codziennego, jego mozaikowość oraz innych ludzi – pozbawionych telewizyjnego rysu doskonałości, popadający w skrajności i niebezpieczne sytuacje, by poczuć cokolwiek, człowiek. Tyle, że w tym filmie człowiek nie brzmi dumnie – zamienia się w maszynę, umiera wewnętrznie, usycha, choć bardzo stara się zapomnieć o tym, że oprócz ciała ma jeszcze życie nazywane duchowym. Tak jest łatwiej, prościej. Film zakończyłabym na scenie seksu (Szumowska powinna pobierać u McQueena lekcje pt. po co są sceny seksu w kinie!) w pokoju hotelowym, gdzie kamera pokazuje wykrzywiającą się w paroksyzmie twarz głównego bohatera. Jest w tej scenie jakaś syzyfowość, nie dająca nadziei, jakaś przestroga, by nie iść tą drogą. Jednak McQueen posuwa się dalej, kreśląc scenę tragiczną, a jednak pięknie ujętą, bo zdjęcia to bardzo duży atut tego filmu. I muzyka, niepokojąca często, współgrająca z obrazem albo zastępująca słowa. Bo niemożność tak prostego zdawałoby się wyrażenia siebie, uczuć, jest głównym motywem tego filmu. Filmu trudnego, ale urzekającego estetyką, poruszającego niełatwy temat, ale zrealizowanego w mistrzowski sposób.

3 komentarze:

Mar pisze...

Skoro tak, to trzeba iść zobaczyć. Mar (dobrego tygodnia!)

Qavtan pisze...

W sumie zgadzam się z opisem, ale osobiście nie polecam oglądać.
Cieszę się, że takich ludzi jak Brandon nie widzę w okół siebie, przykro mi jednak, że w coraz większej liczbie filmów, to wyzbycie norm moralnych i wyuzdanie staje się zjawiskiem typowym, ciężko mi wobec tego przejść obojętnie. Ten wszędobylski łatwy, niezobowiązujący i zbyt szybki seks.

Eva Scriba pisze...

Nie miałabym obiekcji do filmu - raczej rzeczywistości, której jest on odbiciem.
Pozdrawiam :)