Trudno mi było skończyć nową książkę Stasiuka. Co chwilę przerywałam lekturę, odkładałam na bok. A to dlatego, że ten zbiór wcześniej już opublikowanych tekstów, felietonów poraża swoim pięknem. I trudno je przeczytać na raz, bo niemal każde zdanie zmusza do tego, by się zatrzymać, zastanowić. To zapiski z podróży - na Wschód, po Polsce, w głąb siebie, w odmęty pamięci. Proza bardzo intymna, kameralna, z której powstania pisarz tłumaczy się w jednym z ostatnich tekstów zbioru. Aż trudno uwierzyć, że ukazała się wcześniej w gazetach, jakby ta forma była za bardzo masowa dla pisanych słów. Jak sam twierdzi - robi światłoczułe odbitki minionego.
Pisze o domu swojego dziadka, gdzie spędzał dzieciństwo. Domu niszczejącym, podupadającym. Ten tekst szczególnie zapadł mi w pamięć. Podobne frazy mogłabym stworzyć o miejscu mojego dzieciństwa, które upływający czas przemienia w nicość - domu mojej babci. Stasiuk pisze:
Nie potrafię tu wrócić. Potrafię tylko przyjeżdżać i patrzeć, jak pleśń wchodzi w drzewo, a rdza w gwoździe. Okolica zamiera dom po domu i to jest tak, jakby zmniejszało się moje życie. Bo co się z nami stanie, gdy przepadną wszystkie miejsca, w których przebywaliśmy? Będziemy musieli je wymyśleć od nowa i nasze dawne życie też zmieni się w wymysł, w igraszkę pamięci, w nic więcej.
W tych tekstach kondensuje swoje widzenie świata. Pisze o przemijaniu, nieuchronności zmiany. Książka ma wydźwięk prozy ostatniej, choć mam nadzieję na jeszcze, bo nikt tak trafnie nie portretuje peryferii świata i człowieczej duszy, jak Stasiuk.
Nie ma ekspresów przy żółtych drogach / Andrzej Stasiuk. Wołowiec : Wydawnictwo Czarne, 2013. |
3 komentarze:
Jej, rzeczywiście piękny język.
Bardzo polecam lekturę tekstów Stasiuka. Pozdrawiam serdecznie :)
Łaaaa, i nie ja jedna przerywałam konstatując, natychając się. Z każdym rokiem lepszy Stasiuk.
Prześlij komentarz