Książka Marty Sapały to opis rocznego eksperymentu, do którego udało jej się zwerbować dziesięć rodzin - o różnym statusie materialnym - i dwójkę singli. Eksperymentu polegającego na ograniczeniu przez dwanaście miesięcy konsumpcji do niezbędnego minimum, bez narzucania co tym minimum jest. W trakcie próby, nazwanej Rokiem bez Zakupów, uczestnicy musieli zracjonalizować swoje wydatki i zacząć polegać na alternatywnych sposobach pozyskiwania dóbr. Opowieść o ich zmaganiach podzielona jest rozdziały, którym odpowiadają kolejne miesiące eksperymentu i tematy z którymi musieli się w nowych okolicznościach borykać. Dużym plusem jest też globalne spojrzenie autorki na poruszane problemy, z perspektywy socjologicznej i co najcenniejsze - własne spostrzeżenia z eksperymentu.
Przeczytamy więc o ruchu minimalistów, którzy twierdzą, że oczyszczenie codzienności z wszelkiego nadmiaru i uporządkowanie materialnej rzeczywistości pomaga poczuć spokój, błogość, przejrzystość widzenia i zwrócenie się w stronę innych wartości, oddanie miejsca temu co ważne. Dowiemy się, że w większości polskie konsumentki stojąc przed wyborem między perfumami dla siebie a do toalety, wybierają to drugie. I że za opakowany produkt płacimy dwa razy: raz - regulując rachunek w sklepie, drugi - odprowadzając comiesięczną opłatę za wywóz śmieci.
Jest też o książkach, czytaniu - autorka opisuje m.in. islandzkie bokaflod - i bibliotekach:
Biblioteka w Polsce jest nie tylko miejscem, w którym można realizować potrzebę czytania za darmo. Jest też miejscem darmowego dostępu do internetu, kontaktu z prasą, spotkań z ludźmi, którzy opowiadają o tym, co piszą, i z ludźmi, którzy lubią rozmawiać o tym, co właśnie czytają. Bywa darmową szkołą językową, świetlicą dla okolicznej dzieciarni, salonem gier, lokalnym kombinatem (darmowej!) kultury, wylęgarnią pomysłów. Jedynym miejscem, w którym można na chwilę wylogować się z systemu, który nie każe sobie natychmiast za wszystko płacić. (...) Biblioteki są w stanie zaspokoić większość kulturalnych potrzeb (...), zwolnić z wewnętrznego przymusu kupienia sobie kawałka kultury i rozrywki na własność. Wypełnić przestrzeń, której zagospodarowanie niekoniecznie jest niezbędne, ale jakoś tak niewygodnie żyć, gdy zieje w niej pustką.
Nie jest tu istotne, kto eksperyment przetrwał, a kto uległ pokusie, tylko wniosek, że ograniczając konsumpcję zyskujemy więcej czasu na bycie razem, świadome współistnienie z innymi i naturą oraz kontrolę nad przestrzenią i przedmiotami, stającymi się naszymi łącznikami z pamięcią.
Przeczytałam Mniej z zachłanną (nomen omen) ciekawością. Kibicowałam bohaterom w walce z mackami rozbuchanej konsumpcji a po przeczytaniu całej książki wyrzuciłam newslettery sklepów internetowych do spamu, przewietrzyłam szafę i uszyłam poszewkę na poduszkę z niewykorzystanej zasłony. Rozejrzałam się dookoła i stwierdziłam że mam dużo i nie potrzebuję więcej. I że mniej znaczy lżej.
2 komentarze:
Zaintrygowana jakiś czas temu planowałam przeczytać, ale uznałam, że wypada tylko po wypożyczeniu, a nie zakupie ;)
No, chyba że uznać iż zakup wspiera autorkę także biorącą udział eksperymencie ;)
Prześlij komentarz