25 paź 2016

Renesans bibliotek

W ostatnim numerze miesięcznika Pani pod hasłem mediateki, ukazał się artykuł o bibliotekach. Oto wstęp:
Wydawało się, że zginą śmiercią naturalną, bo komu w dobie internetu potrzebna jest wypożyczalnia książek? Ale biblioteki przeżywają renesans, stają się nowoczesnymi mediatekami i centrami kultury, w których tętni życie. 
Dalej znani wspominają swoje pierwsze kontakty z bibliotekami i pierwsze książkowe fascynacje. Pokrótce scharakteryzowano też zmieniające się funkcje bibliotek. Za najważniejszą instytucję tego typu uznano Bibliotekę Narodową. Maryla Rodowicz potwierdza na łamach artykułu, że do tej biblioteki trafiło jej prywatne archiwum, zawierające rękopisy piosenek i korespondencję m.in. z Agnieszką Osiecką. Jest trochę o Programie Rozwoju Bibliotek, lokalnych inicjatywach promujących czytelnictwo, najładniejszych bibliotekach (mediatekach), ale i o tworzeniu domowych księgozbiorów przez Bibliocreatio. 
Odsyłam zainteresowanych do papierowej wersji artykułu. Mam wrażenie, że zawarto w nim wszystko, co Google News wyrzucił pod hasłem biblioteka w ostatnim czasie. Mało spójne to wszystko, ale chyba pisane ku pokrzepieniu. Mnie najbardziej zainteresowała, wspomniana w artykule, inicjatywa bibliotekarek z Biesiekierza, które założyły kabaret BiblioStars. Z Sieci wyłowić można skecz tego kabaretu sprzed kilku lat, szkoda jednak, że występ tak bardzo zainspirowany był Kabaretem Neo-Nówka. 


Po przeczytaniu tego artykułu pomyślałam sobie o małych bibliotekach, które nie są tak nośne medialnie, a w których też tętni życie. O bibliotekarkach, które wprawdzie nie mają "kosmicznego" wyposażenia, ale dla każdego czytelnika uśmiech i dobre słowo. I nie wiem, czy za trzydzieści lat, kiedy przestanę być młodą, a być może i bibliotekarką, będę chciała odwiedzać ogromną mediatekę, czy może dobrze oswojoną przestrzeń osiedlowej biblioteki, o ile takie jeszcze przetrwają. 

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ja też zdecydowanie wolę niewielką przyjazną "moją" bibliotekę, gdzie może książek jest mniej, ale pani bibliotekarka powie mi, że już wróciła ta, na którą czekam i zapyta co słychać. "Moja" biblioteka jest blisko, za rogiem. Nie wiem czy wielkie, zimne, anonimowe wnętrza a może i maszyna wypożyczająca, zamiast bibliotekarza, to dobry kierunek. Ślepa uliczka chyba. Nic nie zastąpi rozmowy ani drugiego człowieka, który kocha książki. Wielkie przestrzenie nowoczesnych bibliotek są jak gadżet. Niby fajne, ale czemu służą? Mnie osobiście odpycha i onieśmiela ich wielkość.

Eva Scriba pisze...

Może młodzi ludzie (nie wierzę, że zaczynam używać już tego sformułowania ;) ) lepiej czują się w takich dużych wnętrzach, niczym w internetowej przestrzeni - nieskrępowani, anonimowi, a ci, którzy już trochę przeżyli wolą właśnie kontakt z drugim człowiekiem, budowanie relacji? Idealna sytuacja to współistnienie takich miejsc, gdzie każdy czułby się dobrze. Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam serdecznie :)