18 kwi 2021

Czas ołowiu

W polskim filmie „Jutro idziemy do kina”, opowiadającym losy trojga przyjaciół, zdających właśnie maturę, których plany i marzenia zostają skonfrontowane z wybuchającą właśnie wojną, szczególnie zapada w pamięć ostatnia scena. Wyjątkowe zestawienie młodości i beztroski z grozą nieuchronności, nadciągającą niepewnością oraz rozlewającym się złem. Podobne odczucia towarzyszą czytelnikowi podczas lektury pierwszych rozdziałów książki hiszpańskiego autora Mario Escobara, zaznanego już polskim odbiorcom chociażby ze znakomicie przyjętej książki „Kołysanka z Auschwitz”. 

M. Escobar, Bibliotekarka z Saint-Malo, przeł. P. Zarawska, Białystok : Wydawnictwo Kobiece, 2021. 


Tym razem powstała powieść zainspirowana wizytą pisarza we francuskim Saint-Malo – malowniczym, portowym miasteczku, a także opowieścią jednej z jego wiernych czytelniczek. Tak narodziła się książka „Bibliotekarka z Saint-Malo”.
 Jej bohaterką jest bibliotekarka Jocelyn Ferrec, którą poznajemy w szczególnym dla niej dniu. Jocelyn poślubia młodego policjanta Antoine’a dokładnie 1 września 1939 roku. Stąd moje skojarzenie ze wspomnianym filmem. Jocelyn wyrusza ze świeżo poślubionym mężem w podróż poślubną, na której cieniem kładzie się nie tylko wybuch wojny, ale też choroba głównej bohaterki. Po przezwyciężeniu własnej słabości los stawia bibliotekarkę wobec kolejnych trudności. Mąż zostaje wysłany na front, w mieszkaniu bibliotekarki kwateruje odrażający oficer Adolf Bauman, a wkrótce okazuje się też, że Jocelyn będzie musiała stanąć w obronie tego, co dla niej najdroższe. 
Bibliotekarka ryzykuje wszystko, by ocalić bibliotekę z ukochanymi książkami. Sama o sobie mówi, że jest "spokojną, zakochaną w książkach małomiasteczkową bibliotekarką". Jednak z godną podziwu determinacją i uporem walczy o zachowanie historii swojego miejsca, dziedzictwa pokoleń, o zwycięstwo słowa nad brutalną i bezmyślną przemocą. Biblioteka staje się nie tylko czymś o co młoda bibliotekarka postanawia zawalczyć – ale też miejscem schronienia czy tajnych spotkań, a dla niej samej miejscem wytchnienia od trudnej do zniesienia rzeczywistości:

"Książki były dla mnie jedyną drogą ucieczki, jedynym znieczuleniem dla zbolałej duszy". 
Jocelyn wierzy, że "prawda tkwi w książkach" i osłaniają ją one "przed objęciami śmierci", "czynią niepodatną na choroby i nieśmiertelną niczym postacie uwiecznione na zapisanych stronicach". 
Nieustraszona bibliotekarka walczy nie tylko o obronę cennego księgozbioru przed nazistowskimi okupantami, którzy według powstających list robią czystki i niszczą książki zakazanych autorów. Staje również w obronie swoich przyjaciół. Pomaga jej w tym niemiecki kapitan Hermann von Choltiz, którego łączy z bohaterką miłość do słowa drukowanego. W posępnej, wojennej dekoracji – tak kontrastowej do codziennego życia nadmorskiej miejscowości - rozgrywa się poruszająca i porywająca historia o woli życia i odwadze. O miłości do słowa i literatury. Uczuciu spełnionym i tym niemożliwym. Historię bibliotekarki z Saint-Malo czyta się z zapartym tchem i jest to szczególna gratka dla miłośników książek. Jocelyn opowiada swoją historię za pomocą listów do znanego pisarza. Dzięki zastosowaniu tego zabiegu literackiego fikcyjna opowieść bibliotekarki, oparta o losy czytelniczki książek Mario Escobara, z dobrze zarysowanym tłem faktograficznym, staje się dostępna nawet dla czytelnika mniej obeznanego z historią i może stać się punktem wyjścia do dalszych, literackich i faktograficznych, poszukiwań. "Bibliotekarka z Saint-Malo" to wciągająca, napisana przystępnie i momentami wzruszająca opowieść, pozwalająca na chwilę zapomnienia. Kibicowałam głównej bohaterce w jej upartej chęci zachowania tego, co dla niej najcenniejsze. Trzymałam kciuki, by jej umiłowanie słowa zwyciężyło wszechobecne zło. Mam nadzieję, że zgodnie z intencją autora ta niezwykła powieść skradnie wasze serca i zostanie z wami na dłużej.

Brak komentarzy: