13 sie 2008

Książka-mroczny przedmiot pożądania?



Książka stanowiła niegdyś przedmiot pożądania wielu ludzi. Była dziełem wielu rąk-pisarza-kopisty, iluminatora, rubrykatora, introligatora. Tworzona z trudem była tak cenna, że można było za nią nabyć w średniowieczu konia i zbroję, a nawet wieś. I to niekoniecznie za całą księgę (kodeks), wystarczyły składki (złożone arkusze). W wiekach średnich przytwierdzano ją do pulpitu łańcuchem (tzw. libri catenati) z obawy przed kradzieżą. „...Książki te w Librarii [czyli bibliotece] mają leżeć obwarowane w łańcuchy i zamki, mają tu pozostawać i pod żadnym pozorem, ani drogą gwałtu nie mogą być brane do domów, usuwane lub przenoszone...” (marzenie bibliotekarki, ech ;) Jednak nie zawsze łańcuchy chroniły przed kradzieżą, nieraz cenne książki wycinano, a na łańcuchach pozostawały same deski oprawy.

Książki oprawiano w deski, oblekane skórą (stąd powiedzenie przeczytać książkę od deski do deski). Nie zawsze zresztą tej skóry starczało na całą oprawę i skóra sięgała czasem jedynie do połowy deski (tzw. oprawa mnisza) Zwyczaj przytwierdzania ksiąg łańcuchami znano też w wiekach późniejszych, nawet gdy książkę rękopiśmienną zaczęła zastępować ta drukowana. Od czasów Odrodzenia gromadzenie książek, zwłaszcza rzadkich stało się wyróżnikiem pozycji społecznej. Książka była dowodem na smak artystyczny i horyzonty intelektualne właściciela-podnosiła jego prestiż. Nastała wówczas era tworzenia prywatnych, indywidualnych bibliotek i kolekcjonowania książek-np. z uwagi na artystyczną oprawę i ilustracje, jak choćby drzeworyty ręcznie kolorowane przez znanych artystów.

Od przedmiotu spełniającego funkcje kultowe przeszła książka ewolucję w kierunku przedmiotu użytkowego, który nabyć można niewielkim kosztem. Bibliofila zastępuje dziś kolekcjoner serii książek, które kupić można z gazetą codzienną. Nie trzeba ich nawet czytać. Ważne, że dobrze wyglądają na półce. Tylko, że gromadzenie takich dzieł nie jest społecznym i intelektualnym wyróżnikiem. Dewaluacja książki pociągnęła za sobą dewaluację słowa. I trudno się nie zgodzić z tym co napisał Zbigniew Mentzel w książce-którą zresztą gorąco polecam- "Wszystkie języki świata": "
Skończyła się nasza mowa, my już tylko wydajemy dźwięki, wypowiadamy słowa coraz bardziej pozbawione treści".

Brak komentarzy: