Max Glickman, zawodowy rysownik, tworzy komiksy o cierpieniach swojego ludu, którymi nikt, zwłaszcza sami Żydzi, się nie interesuje. Na przekór anty- i filosemitom wiedzie całkiem znośne życie - z dala od matki zajętej głównie karcianą grą w kaluki i całej stukniętej reszty. Ale uparta przeszłość powraca, gdy z więzienia wychodzi jego szkolny kumpel Manny Washinsky. Max nawiązuje z nim kontakt i usiłuje dociec, dlaczego Manny zrobił Buchenwald z własnego domu dusząc gazem swoich rodziców. Wieczory kaluki to powieść o relacjach między Żydami i gojami, o istocie żydowskości i człowieczeństwa - tyle od wydawcy, a teraz bohater powieści (chcący zoperować sobie nos):
Podobno mężczyźni z mniejszymi nosami robią lepsze minety. Ale po prawdzie najlepsze minety na świecie robią Żydzi, i to właśnie dlatego, że tymi swoim wielkimi nosami drażnią to, co trzeba, choć z drugiej strony należy przyznać, że w zasadzie nie jest to mineta. A zatem być może, nie rozdzielając już dalej włosa na czworo, po operacji plastycznej robiłbym gorsze minety. Dlaczego na okładkach nie umieszcza się takich fragmentów, tylko nieudolne próby interpretacji, mające zazwyczaj niewiele wspólnego z zawartością książki?
Podobno mężczyźni z mniejszymi nosami robią lepsze minety. Ale po prawdzie najlepsze minety na świecie robią Żydzi, i to właśnie dlatego, że tymi swoim wielkimi nosami drażnią to, co trzeba, choć z drugiej strony należy przyznać, że w zasadzie nie jest to mineta. A zatem być może, nie rozdzielając już dalej włosa na czworo, po operacji plastycznej robiłbym gorsze minety. Dlaczego na okładkach nie umieszcza się takich fragmentów, tylko nieudolne próby interpretacji, mające zazwyczaj niewiele wspólnego z zawartością książki?
2 komentarze:
Odpowiedź jest całkiem prosta: ponieważ wydawca się boi, że samozwańczy krzyżowcy rozbiją namioty Empiku i będą koczować wokół dwóch desek do usranej śmierci.
:D
Święta racja ;)
Pozdrawiam
Prześlij komentarz