Nie jest to film o seksaferze w olsztyńskim ratuszu - oburzenie tamtejszych urzędników na ten obraz jest zatem godny pożałowania, podobnie zresztą jak fakt, że główny zainteresowany nadal piastuje publiczną funkcję. Historia ta stanowi zaledwie tło - zresztą w filmowych realiach rozgrywa się wyłącznie między dwoma małżeństwami; przyczynek do pokazania miłości wystawionej na próbę. Nie jest to film wygodny - odbiorca ma wrażenie, że nie obserwuje bohaterów przez oko kamery, a siedzi w ich sypialni, salonie, czy łazience. Powstał z tego zabiegu film intymny i bardzo emocjonalny. Reżyser nie ocenia, ale drobiazgowo rejestruje całą paletę odczuć z którymi borykają się bohaterowie. Wrażliwy widz poddany zostaje emocjonalnej wiwisekcji i musi zadać sobie pytania o naturę własnego związku, sile tworzonej więzi, jej podstawach. Jeśli ktoś nie jest gotowy na tak fundamentalną podróż w głąb siebie, może ten obraz zobaczyć dla wspaniałej kreacji Marcina Dorocińskiego. Mniej sprawdziła się przed kamerą Julia Kijowska - jak dla mnie, w tym filmie, aktorka jednej miny, wypowiadająca swe kwestie z jakąś niezrozumiałą manierą (jakby na wiecznym szczękościsku, przepraszam ale takie mam skojarzenie). Szkoda też, że rola Agaty Kuleszy nie została w tym obrazie rozwinięta. Wtedy jednak byłby to film o kobietach - i ich problemach, a nie o tytułowej miłości. Ten mistrzowsko zrealizowany film jest kolejnym dowodem na to, że polskie kino też może. I warto się o tym przekonać.
[źródło] |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz