Codzienne rytuały, jasny podział ról i obowiązków dają poczucie bezpieczeństwa. Oswojona przestrzeń, obłaskawiony mikroświat zewnętrzny, mają kojącą moc. Dom jest wyspą, przystanią i niezniszczalnym okrętem jednocześnie. Ale wojna tworzy nowy kontekst, bierze rzeczywistość w nawias, a kobietom nakazuje wieczne czekanie. Czas zatrzymuje się każdego wieczoru, każdej nocy w psim oczekiwaniu, że być może owo jutro, które nadejdzie wraz ze świtem, przyniesie odmianę. Przywróci to, co tak wyczekiwane i zaklinane. I nagle życie - tak zwyczajne, pewne staje się jak przewracanie kartek w książce, co do której ma się pewność, że nigdy nie będzie się w stanie przeczytać jej do końca.
[fot. Eva Scriba] |
Tak dzieje się z bohaterkami powieści Ewy Kujawskiej Dom Małgorzaty. Dwie kobiety - Niemka - Hildegard i Polka - Małgorzata. Wrzucone w tryby historii - tej niewdzięcznej i niełaskawej pani, która zabiera dom (Małgorzata), mężczyzn (Hildegard) i rujnuje cały poukładany świat. Przez jakiś czas zmuszone by mieszkać razem kobiety patrzą na siebie nieufnie. Nie wchodzą sobie w drogę. Kiedy przełamują do siebie niechęć nie myślą już o miejscu, gdzie można by się skryć i przed całym światem i przed milczeniem. Tkają wątłe nici porozumienia na przekór historii. Ta jednak upomina się o swoje. Hildegard musi opuścić dom, który wybudował dla niej mąż - swoją skałę i kołyskę. Wyspę i las otulony miękkim zawojem ciszy. Zostajemy w domu z Małgorzatą i obserwujemy go jej oczyma.
Autorka powieści nie rozwija dalej wątku Hildegard, a szkoda. Znalezienie bezpiecznej przystani byłoby dobrym dopełnieniem wątku Małgorzaty, która do końca zostaje w domu, nie chcąc przenieść się do wygodnego mieszkania w mieście. Zamiast tego pisarka tworzy nieznośnie kiczowaty finał opowiedzianej historii. I nie wspomina nic o domu, a jest on bohaterem równorzędnym do postaci kobiet. Finał powieści rozczarowuje i pozostawia niedosyt, ale sama opowieść warta jest poznania.
[Gdy wrzuciłam do wyszukiwarki grafiki hasło Dom Małgorzaty pojawiła się... perfekcyjna pani domu. A książka o takim tytule jakby nie istniała. O tempora, o mores!]
1 komentarz:
Czytałam "Dom Małgorzaty" bardzo dawno temu, ale pamiętam, że zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie, nawet zakończenie ;) Motyw domu też mi się podobał najbardziej. Jakoś mało się słyszało o tej książce, a szkoda. Cieszy jednak, że wciąż znajduje sobie czytelników :)
Prześlij komentarz