W Newsweek'u (nr 37/2013, 9-15-.09.13) felieton Marcina Mellera Na marginesie. Pisze w nim:
Uwielbiam bazgrać po książkach. I to nie żadnym ołówkiem, ołówki są dla mięczaków, co to by i chcieli i się boją, o nie! Prawdziwi książkowi desperados mażą długopisami, przebijając się prawie przez kartki.
[źródło fot.] |
Jest ten felieton smakowitym kąskiem dla każdego wielbiciela książek, bo - wbrew pozorom - jest pochwałą tradycyjnych woluminów i ich przewagi nad czytnikami e-book'ów.
3 komentarze:
Cóż, jak dla mnie to trochę przegięcie. Nie fetyszyzuję książek, ale staram się, by jak najdłużej wyglądały one na nowe. Nie, nie chodzi o to, by je potem sprzedać.
Po prostu żal mi tej bieli marginesów. Wolę swoje "recenzenckie" notesy - tam bazgrolę na potęgę.
pzdr
Artykuł wywołał burzę na stronach poświęconych e-bookom.
Ja trochę rozumiem to oburzenie, bo wygląda na to, że Meller chyba czytnika w ręku nie miał.
Trochę to takie dolewanie oliwy do ognia w "wojnie" (wziąłem w cudzysłów, bo przecież na szczęście nikt nikomu jeszcze fizycznej krzywdy za czytanie elektronicznej książki nie zrobił), a przecież chodzi o to, aby czytać:) Jak i gdzie i na czym to już osobista sprawa i w ten sposób potraktuję felieton pana Mellera:)
Co robi ze swoimi książkami na które wydaje zarobione przez siebie pieniądze to jego osobista sprawa. Przedstawił swój punkt widzenia w sposób bardzo dla mnie atrakcyjny. Felieton rządzi się swoimi prawami i nie ma dla mnie znaczenia czy rzeczywiście czytnik w ręku miał czy nie. Ot, przyjemna lektura i zgodna z moimi zapatrywaniami. Dziękuję za komentarze i pozdrawiam ciepło.
Prześlij komentarz