14 lut 2014

Bibliotekarze - zakon żebrzący

O tym jak Tusk ze Zdrojewskim wydali 6 mln na największą na świecie wyciskarkę do cytrusów pisze w felietonie Andrzej Pałys:

Każdy podmiot ma prawo ubiegać się o państwową dotację, jeśli jej przeznaczenie zgodne jest z celami danego programu, a wniosek spełnia wszelkie formalne kryteria. Takie samo prawo ma archidiecezja warszawska, muzeum narodowe, muzeum pszczelarstwa czy Teatr im. Słowackiego. Byłoby niczym nieuzasadnionym antyklerykalizmem odrzucanie wniosku archidiecezji, tylko dlatego, że jest organizacją religijną, nie zaś świecką. Każdy podmiot jest równy wobec prawa, tak więc równe prawa przysługują diecezji jak 606 pozostałym podmiotom ubiegającym się o dotację ministra. Czy aby na pewno? Spośród 606 wnioskodawców szczęśliwych beneficjentów znalazło się 73, spośród których 72 średnio dostało 100 000 złotych, jeden zaś 73., który całkowicie przypadkiem jest archidiecezją warszawską otrzymał 6 000 000. Oto równość wobec państwa według decydentów ministerialnych, którzy starą zasadę „równi wśród równych” przekształcili w całkiem nową Prymas inter pares. Nierówność ta osobiście dotyka wszystkich pracowników kultury, których raczej należałoby określać mianem misjonarzy, bądź zakonników żebrzących. Wszystkie bibliotekarki i bibliotekarzy, muzyczki i muzyków, reżyserów i reżyserki, animatorów i animatorki kultury, którzy pracują za pensje niewiele przekraczające minimum krajowe, by upowszechniać kulturę i sztukę… Tak właśnie państwo doceniło ich misjonarską pracę. Kultura się liczy? Na pewno nie wobec potęgi kościoła w Polsce. Jestem święcie przekonany, że wszyscy, których wysiłki zostały tak docenione przez ministra zapamiętają sobie tę decyzję i będą o niej pamiętać przy urnach.


Całość do przeczytanie tu

1 komentarz:

Kinga Falba pisze...

Zabawne, że osoba duchowna może ubiegać się o państwowe dotacje, ale osoba "cywilna" nie otrzyma w ten sposób żadnej pomocy od instytucji religijnej. No tak, księża wiedzą lepiej, co nadaje się do naszej kultury, a co nie...