5 sty 2016

Prawdziwy mężczyzna nie pracuje w bibliotece

Panowie, proszę się nie oburzać. Nie będzie tu rozwiniętej argumentacji, a jedynie kronikarski obowiązek. 
Pamiętacie serial Glina? Niestety nie oglądałam go, gdy miał swoją premierę w tv, ale teraz nadrabiam zaległości (dzięki, Ag.). 
W pierwszym odcinku nadkomisarz Andrzej Gajewski (Jerzy Radziwiłłowicz) rozmawia ze swoją - byłą już - żoną Krystyną (Ewa Telega), która właśnie została zwolniona. Pracowała jako sekretarka. Rozmowę przerywa im obecny partner Krystyny - Karol. Karol pracuje w bibliotece. Byli małżonkowie prowadzą taki mniej więcej dialog:

Ona (o Karolu): Przecież wiesz ile zarabia, a poza tym płaci alimenty i niewiele mu zostaje...
On (również o Karolu): Chłop jak dąb, a pierdzi w stołek w bibliotece!
Ona: Przynajmniej kocha swoją pracę!
On: Wyobraź sobie, że ja też kocham swoją pracę. I co? Z tej miłości do książek utrzymywałaś go do tej pory?!
Ona: Wolę takiego, co kocha książki, niż takiego, co grzebie w trupach... 
Karol [w tej roli Andrzej Dębski] oprócz koszuli w kratę - obowiązkowy pulower (w kolorze szarym)

 Pierwszy odcinek serialu tu>>> [rozmowa - 29 min.]

Zdaje się, że Karol pojawił się tylko w pierwszym odcinku. Szkoda, bo chętnie zobaczyłabym jak Karol zostaje dyrektorem biblioteki i uciera nosa głównemu bohaterowi.

4 komentarze:

Izabelka pisze...

Świetny serial, wspaniały Radziwiłowicz, niezły Stuhr.
O ile mnie pamięć nie myli to później spotykamy kochankę Gajewskiego.

Charlie Librarian pisze...

Haha.

Pamiętam tę scenę. I przyznam się, że troszku zabolało to stwierdzenie zarówno mą męską jak i bibliotekarską dumę. Zwłaszcza, że Karol to mój imiennik. Dlatego trzeba będzie utrzeć nosa wszystkim tym, którzy twierdzą, że "prawdziwy" mężczyzna nie pracuje w bibliotece :D

Dziwna Sowa pisze...

Ja też <3

Piotr Śliwiński pisze...

Przez 10 lat byłem bibliotekarzem, a od 7 jestem robotnikiem zmianowym w przemyśle ciężkim i pisarzem jednocześnie. Z biblioteki odszedłem, bo nie miałem co liczyć na jakiekolwiek podwyżki i zmiany. Można tyrać przy blachach i pisać i nikomu przy tym korona z głowy nie spadnie. A Gajewski miał rację. Pozdrawiam.