25 lis 2018

Łagodny szelest kartek

Daniel Tammet urodził się pewnego błękitnego dnia. Błękitnego nie ze względu na piękne, bezchmurne niebo. Błękitnego ponieważ autor wspomnień opublikowanych pod takim właśnie tytułem, cierpi na rzadkie zaburzenie zwane synestezją. Widzi on zatem kolory, kształty i faktury liczb, dlatego data jego urodzin jest niebieska, a cyfry, które ją tworzą przypominają gładkie otoczaki. Jest też autystykiem i cierpi na zespół Aspergera. Zna też jedenaście języków i potrafi wykonywać w pamięci najbardziej złożone obliczenia matematyczne. W książce opowiada o swoim niełatwym dzieciństwie i dorastaniu. 



W książce wspomina też czym dla niego była miejscowa biblioteka
Zawsze lubiłem być w domu. Czułem się tam bezpiecznie i spokojnie. Tak samo czułem się tylko w jeszcze jednym miejscu - w miejscowej bibliotece. Od czasu, gdy nauczyłem się czytać zmuszałem rodziców, by zabierali mnie codziennie do biblioteki. Był to mały ceglany budynek ze ścianami pokrytymi graffiti, w jego wnętrzu znajdowały się rzędy regałów wypełnionych książkami dla dzieci, oznakowanymi kolorami i oprawionymi w folię, a w rogu można było usiąść na poduchach w jasnych kolorach. Chodziłem tam codziennie po szkole i w czasie ferii, niezależnie od pogody, i przesiadywałem godzinami, często aż do zamknięcia. Biblioteka emanowała ciszą i panował w niej idealny porządek, a to zawsze dawało mi poczucie zadowolenia. Najbardziej lubiłem czytać encyklopedie, mimo, że były zbyt ciężkie, bym mógł je trzymać, i musiałem siedzieć przy stole z książką rozłożoną przed sobą (...). Pracownicy biblioteki przyzwyczaili się do moich codziennych wizyt i gawędzili z moim rodzicami, gdy ja czytałem. Moje wizyty wywarły na kustoszu biblioteki takie wrażenie, że nominował mnie do nagrody - którą zdobyłem - za starania i wyniki w czytelnictwie. Nagrodę, którą stosownie do okazji była książka, wręczał burmistrz miasta w czasie krótkiej ceremonii w ratuszu. Gdy poszedłem ją odebrać, burmistrz pochylił się i spytał, jak mam na imię, ale go nie usłyszałem i nie odpowiedziałem, ponieważ byłem zbyt zajęty liczeniem ogniw jego łańcucha, a nie najlepiej wychodzi mi robienie mi więcej niż jednej rzeczy na raz.  

Daniel starał się - już jako dorosły - o pracę w bibliotece. Niestety mimo wysiłków i przekonania o tym, że dobrze wypadł - nie dostał tej pracy. Osoby z autyzmem mają problemy z pytaniami dotyczącymi hipotetycznych sytuacji i łatwiej jest im udzielać odpowiedzi na pytania o rzeczywiste doświadczenia z przeszłości. 
Z kolei w bibliotece w Salt Lake City spotkał się z innym sawantem - Kimem Peekiem i tak wspomina wizytę w tym miejscu:

Budynek był niesamowity: sześciopiętrowe wygięte przezroczyste ściany na powierzchni ponad 22 tysięcy metrów kwadratowych, w których mieściło się ponad pół miliona książek, ze sklepami i punktami usługowymi na parterze, czytelniami powyżej oraz audytorium na 300 osób. Pałam wierną  miłością do książek i przepełniają mnie wspomnienia lat spędzonych na codziennym czytaniu godzinami w małych lokalnych bibliotekach, więc ta biblioteka wydawała mi się rajem. Ogromna przestrzeń była przesycona światłem słonecznym i poczułem w sobie znajome mrowienie spokoju. Biblioteki zawsze potrafiły mnie uspokoić. Nie było tam tłumów, tylko małe grupki ludzi czytających lub przechadzających się między półkami czy stołami. Nie było nagłych wybuchów hałasu, tylko łagodny szelest przewracanych kartek lub kameralne rozmowy między przyjaciółmi i znajomymi. Nigdy wcześniej nie widziałem ani nie odwiedziłem takiej biblioteki - naprawdę wydawała mi się zaczarowanym pałacem z bajki. 

Biblioteka w Salt Lake City [źródło]

"Urodziłem się pewnego błękitnego dnia" to poruszająca lektura, ale też szansa spojrzenia na świat z innej perspektywy. Jeśli chcecie poznać Daniela możecie też obejrzeć jego wystąpienie (tu>>>) lub film dokumentalny o nim (tu>>>).

Brak komentarzy: