9 lis 2020

Bibliotekarka z Auschwitz

"Chęć przetrwania prowadzi do takiej degradacji moralnej, że własny strach i cierpienie przekuwane są na drażliwość i złość. A krzywdzenie innych urasta do rangi aktu sprawiedliwości, niosącego ulgę w udręce" - tak opisuje obozową rzeczywistość Edita Adlerova, nastoletnia bohaterka książki "Bibliotekarka z Auschwitz". Książki opartej na prawdziwej historii Dity Kraus

Edita pochodzi z Pragi i podczas wojny trafia najpierw do getta w Terezinie, gdzie pomaga bibliotekarce pannie Sittigovej, rozwozić wózkiem książki po "budynkach tego miasta-więzienia":

"Mieszkańcy utrudzeni pracą w warsztatach, fabrykach, odlewniach i na polach, chętnie brali coś z biblioteki na kółkach. Chociaż panna Sittigova wspominała również, że często kradziono książki, i to nie zawsze po to, żeby je czytać; czasem żeby wykorzystywać je jako papier toaletowy albo podpałkę do piecyków. Tak czy inaczej, książki były towarem bardzo pożądanym". 

Kolejnym etapem upiornej wędrówki nastolatki jest Auschwitz-Birkenau. Tam Edita trafia do tzw. obozu rodzinnego, gdzie zostaje bibliotekarką bloku 31, a jej biblioteka to osiem ukrywanych książek, które dotarły tam za pomocą personelu technicznego. Dita "miała wydawać książki nauczycielom, a po lekcjach zabierać je i na koniec dnia chować do skrytki":

"Rzeczami, których tak strasznie obawiają się bezlitośni obrońcy Rzeszy, są książki: stare, zniszczone, bez okładek, z powyrywanymi kartkami, rozpadające się. Jednak naziści w sposób obsesyjny tropią je, tępią, ścigają (...). Książki są bardzo niebezpieczne, skłaniają do myślenia". 

Oprócz tych kilku książek w obozie rodzinnym funkcjonuje "żywa biblioteka":

 "Nauczyciel, który znał dobrze jakieś dzieło literackie, stawał się człowiekiem-książką. I odtwarzał tekst z pamięci po kolei różnym grupom dzieci". 

"Przegryzasz strach i go połykasz. I idziesz dalej. Ludzie odważni karmią się własnym strachem" - radzi ktoś młodej bibliotekarce. Edita poza ryzykowaniem życia w opiece nad najmniejszą biblioteką, stara się też czytać, aby oderwać się od upiornej rzeczywistości, bo  "zacząć książkę, to jak wsiąść do pociągu, który zawiezie cię na wakacje". Wraca też myślami do jedynej książki, którą jej ojciec zabrał do Terezina, czyli "Czarodziejskiej góry". 

A. G. Itrube, Bibliotekarka z Auschwitz, Kraków : Wydawnictwo Literackie, 2020.

"Bibliotekarka z Auschwitz" to książka, którą bardzo trudno jest mi zrecenzować. Jest to powieść oparta na wątkach biograficznych, odwołująca się też wprost do konkretnych dat i faktów. Momentami nierówna, chaotyczna jeśli chodzi o rozłożone akcenty, porzucone wątki, czy budowanie postaci. Najlepiej moje odczucia po tej lekturze wyraża fragment wywiadu z dyrektorem Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, p. Piotrem Cywińskim:

Niektórzy potrzebują do tej opowieści [o obozach koncentracyjnych] superbohaterów. I tu też zachodzi jakiś dla mnie niewygodny, może nieprawdziwy, proces myślenia. Bo historia dotyczyła ponad miliona osób i albo przyjmiemy retorykę, że każdy z nich był męczennikiem czy bohaterem, albo zaczniemy tworzyć wyjątki. A tworząc je bez znajomości źródeł znów odkształcamy historie. Pytanie podstawowe jest jednak takie: w jakim celu chcemy tę czy inną postać umieścić wśród superbohaterów. Dlaczego np. ma to być tatuażysta i akuszerka? By pokazać, że byli ludzie, którzy wybijali się z tłumu, robili coś dobrego, czy po to, by tylko rozbudzać emocje; wywoływać płacz, rozpacz, czasem dumę i radość. Dlaczego te emocje są celem ostatecznym? Dlaczego jedyną refleksją, która zostaje po przeczytaniu takiej książki jest żal? Dlaczego nie ma tam nic więcej, nie stają się one źródłem głębszej refleksji na temat człowieczeństwa, czy jednostki wpisanej w tragiczną historię?

Cały wywiad do przeczytania tu>>>> 

Brak komentarzy: