4 lut 2021

Bibliotekarz - słabo oczytana marionetka

 Bohaterem debiutanckiej powieści amerykańskiej pisarki Marthy Cooley jest Matthias Lane, archiwista w bibliotece uczelnianej, opiekujący się "zbiorem rzadkich książek i manuskryptów, notatek i listów nieżyjących pisarzy". Archiwum "należy do najświetniejszych na świecie" i mieści się "w cichym skrzydle głównej biblioteki", gdzie Matthias zna "na pamięć wszystkie regały, półki i szuflady" i odszukałby książki "nawet w ciemnościach - rozpoznając je po załamanych grzbietach, fakturze okładek i ciężarze". 

Praca dostarcza Mattowi satysfakcji, a kiedy uczeni pytają go o rzadką książkę, której wcześniej nie widział, "doświadcza niemal fizycznej przyjemności". Czerpie też spełnienie z tego, że jego praca "jest taka, jaką chce żeby była" i "nikomu nie zdaje regularnych raportów". Zresztą "główny bibliotekarz, któremu podlega całość zbiorów uniwersyteckich, jest tylko marionetką, człowiekiem zamożnym i słabo oczytanym", z którym Matt ma jedynie "powierzchowny kontakt". Matthias uważa, że książki "trzymały go przy życiu w najmniej szczęśliwych chwilach". Były jego "schronieniem" i choć miał przyjaciół to interesowali go oni mniej niż książki - "zawsze cierpliwe i tolerancyjne". 

W dorosłym życiu, przez sześć lat pracował w księgarniach, zanim został przyjęty na studia bibliotekoznawcze, uważając się za "spadkobiercę bogatej tradycji, zacierającej granicę między umysłem i duchem" i uznając, że "biblioteka ma być uporządkowana, a nie nieskażona" książkami "fałszywymi i banalnymi". 

M. Cooley, Archiwista, przeł. A. Lakatos, Warszawa : Muza, 2000. 

Jednak nie o pracy w archiwum biblioteki jest tak naprawdę "Archiwista". Na plan pierwszy wysuwa się bowiem wątek żony bohatera - Judith. Wychowywana przez wujostwo, w dorosłym już życiu dowiaduje się o swoim żydowskim pochodzeniu, życiu i śmierci swoich rodziców, a także losach Żydów w Europie podczas wojny. Wiedza ta staje się dla niej przyczynkiem  do poszukiwań, tworzenia poezji, nieustających sporów oraz filozoficzno-religijnych dyskusji z mężem. W końcu staje się ciężarem nie do udźwignięcia. Matt - zafascynowany poezją T.S. Eliota - szuka w słowach ukojenia po odejściu Judith, a w losach poety paraleli z życiem swojej żony. 

Nie jest to książka łatwa w odbiorze. I nie jestem pewna czy to dobra lektura na ponury, bardziej deszczowy niż śniegowy dzień lutowy. Nie spodziewałam się po tej książce takiego ciężaru tematycznego, tym bardziej, że opis wydawcy w ogóle nie przystaje do treści. Czytałam długo, przeplatając lekturę innymi książkami. Lektura dla poszukujących. Można. 

Brak komentarzy: