14 lut 2021

Om shanti om

"Około osiemnastu milionów ludzi w Ameryce Północnej ćwiczy jakąś odmianę jogi w ośrodkach sportowych, prywatnych studiach i miejscach publicznych" - odnotowuje w swoim reportażu Scott Carney - antropolog i dziennikarz śledczy, znany polskiemu czytelnikowi z doskonale przyjętej książki "Czerwony rynek". Tym razem jednak zajął się praktykami duchowymi z Azji, które w Ameryce padły na niezwykle podatny grunt. Sprawa kontrowersyjnego pseudo buddyjskiego ośrodka "Diamond Mountain", jego założyciela i guru Michael'a Roach'a oraz śmierci jednego z jego uczniów - Iana Thorsona, staje się pretekstem do prześledzenia historii buddyzmu i jego pojawienia się w Ameryce. Buddyzm tybetański, w powszechnej świadomości zafascynowanych wiedzą transcendentalną budzący romantyczne wyobrażenia, ulegał takim samym słabościom i nadużyciom władzy, które pojawiają się w niemal każdej innej religii i nie był wolny od konfliktów, fundamentalizmu oraz rożnego rodzaju reformatorów i szarlatanów. 

S. Carney, Śmierć na Diamentowej Górze : amerykańska droga do oświecenia, przeł. D. Cieśla-Szymańska, Wołowiec : Wydawnictwo Czarne, 2016. 



Carney wskazuje, że dla wielu praktyki Wschodu stają się antidotum na "zachodnią anomię", "holistyczną przeciwwagą dla naszego chaotycznego życia". Podkreśla, że "Wschód wydaje się proponować coś, czego brakuje na Zachodzie: metody łączące ćwiczenia fizyczne z poszukiwaniami duchowymi". Z jednej strony koją one "gorączkowy indywidualizm", z drugiej zaś poprzez "kultywowanie bezinteresowności" i pozyskiwanie nowych zdolności, wzbogacają tę indywidualność. Tam gdzie głód duchowości spotyka się z fascynującymi swą odmiennością rytuałami, tworzy się przestrzeń do nadużyć i manipulacji. Moda na jogę, mantry, mudry i medytację wzmacniana jest poprzez kulturę masową (filmy, poradniki), ale techniki te są traktowane wybiórczo i przed tym też przestrzega Carney w swojej książce. Wskazuje, że  są to "potężne techniki fizyczne i umysłowe, które mogą mieć głęboki wpływ na zdrowie i samopoczucie". Przypomina czytelnikom mało znaną sutrę o samobójstwach, a także przywołuje przypadki osób, które po intensywnej medytacji doznawały zaburzeń psychicznych. Rzetelna praca dziennikarska zaowocowała ciekawą i przystępnie napisaną książką, którą można potraktować jako ostrzeżenie przed siłą praktyk, wymagających odpowiedniego przygotowania i przewodnika. 

Brak komentarzy: