21 kwi 2021

Walory bibliotekarki

Moje pierwsze spotkanie z prozą Craiga Russella -  brytyjskiego twórcy powieści kryminalnych - miało miejsce wiele lat temu i była to powieść "Brat Grimm" (wznowiona pod tytułem "Baśniowy morderca"), którą czytałam w autokarze wiozącym mnie do Wiednia. Książka wciągnęła mnie niesamowicie i pozwoliła przeżyć morderczą (nomen omen) pod względem czasu, jak mi się wówczas wydawało, podróż. Tym razem sięgnęłam po książkę "Długi pocałunek z Glasgow", której bliżej klimatem do dokonań Raymonda Chandlera niż do pierwszej przeczytanej przeze mnie książki Russella.  

Autor przenosi czytelnika do Glasgow w latach 50. XX wieku. Prywatny detektyw Lennox ma za zadanie rozwikłać sprawę morderstwa bukmachera Jimmy'ego MacFarlane'a. Okazuje się, że ta sprawa pociąga za sobą dwie kolejne, pozornie nie mające związku, a detektyw musi coraz bardziej zagłębić się w półświatek ponurego Glasgow. 

C. Russell, Długi pocałunek z Glasgow, przeł. J. Majewski, Warszawa : Wydawnictwo W.A.B., 2013.


Prywatny detektyw Lennox tak mówi o sobie:

"Choć może się to wydać dziwne, jestem typem mola książkowego. Dużo czytam. Ba, gotów jestem przeczytać niemal cokolwiek - dowolnego autora na dowolny temat". 

Nic zatem dziwnego, że gdy potrzebuje informacji dotyczącej prowadzonej sprawy, trafia do biblioteki:

"Glasgow było miastem, które lubiło chełpić się swoją wiedzą. Uniwersytet był zespołem imponujących swoimi rozmiarami wiktoriańskich budowli, ale najdobitniejszym wyrazem erudycji miasta była położona majestatycznie w samym jego centrum, brylująca miedzianą kopułą i niezliczonymi korynckimi kolumnami Biblioteka Mitchella. Pierwotny projekt architektoniczny nie przewidywał wzniesienia kopuły w stylu londyńskiej katedry św. Pawła, ale radni miejscy przeforsowali ten pomysł. Teraz Biblioteka Mitchella woła na całą Szkocję i resztę świata: Widzicie... mamy jednak książki!". 

 

The Mitchell Library 
Do biblioteki detektyw trafia dwa razy:

"Z samego rana pojechałem po raz kolejny do Biblioteki Mitchella. Tym razem nie byłem z nikim umówiony. Przybyłem w poszukiwaniu bardzo konkretnej informacji. Miałem szczęście, że pomogła mi uczynna bibliotekarka, która dała się złapać na moją pozę bezradnego przystojniaka. Była brunetką około trzydziestki, z rozpuszczonymi włosami, ubraną w nieco artystowski sposób, na tyle w każdym razie, na ile pozwalała praca w miejskiej bibliotece. Dostrzegłem ją z drugiego końca głównej sali. Rękami podtrzymywała imponujący stos ciężkich encyklopedii, które z kolei podpierały jej równie imponujący biust. Wyglądała mi na kogoś o otwartym umyśle, a szerokie horyzonty uważałem u kobiet za zaletę. Od razu zawiązała się między nami nić porozumienia. Mogło oczywiście wchodzić w grę łączące nas zamiłowanie do książek, przypuszczałem jednak, że bardziej chodzi o mój nieskrywany, głęboki podziw dla jej walorów". 

W tym miejscu przypomnę tylko, że to lata 50. XX wieku. Detektywowi, oprócz potrzebnych informacji, udaje się także zdobyć adres domowy bibliotekarki "wraz z bardzo ściśle określonymi porami wizyt". Bibliotekarka jest mężatką, lecz detektyw domyśla się "że jej mąż ani nie podziela jej artystowskich inklinacji, ani nie ma szerokich horyzontów". 

Jeśli lubicie kryminały w stylu noir, z nieco cynicznym, ale obdarzonym poczuciem humoru głównym bohaterem,  to ta sprawnie napisana książka będzie dla Was dobrą rozrywką. 

 

Brak komentarzy: