19 mar 2014

Jak bibliotekarz do pensji dorobić może

Nie będę pisać po raz kolejny o tym, że zarobki bibliotekarzy bardzo często, jeśli nie zawsze, nijak się mają do ich wykształcenia, wiedzy i doświadczenia. To wiedzą wszyscy, no może poza rządzącymi - bibliotekami i tym krajem.
Zadzwoniła do mnie ostatnio czytelniczka z pytaniem, czy mamy w bibliotece streszczenia. Nie lektur szkolnych. Książek. Proszę jaki dobry sposób na dorobienie do marnej pensji. Czytamy przecież szybko, prawda? Więc to żaden problem dla nas skondensować w przystępny skrót to, co akurat przeczytamy i odsprzedać to strasznie zapracowanemu i skupionemu na plotkach ze świata celebrytów studentowi. A tak na poważnie - przeraża mnie ta kultura instant. To czekanie na maksymalny efekt, przy minimalnym wysiłku. Wszystko na teraz, już. Bez głębi, naskórkowo. Nie pamiętam, bym kiedyś kopiowała fragment słownika, czy encyklopedii - teraz to norma. Zapytaj studenta o fiszki, to odpowie pytaniem czy to coś z ryby. Z westchnieniem zabiera z lady pokaźną objętościowo książkę, którą najchętniej wymieniłby na szesnaście stron wypunktowanej treści. Skutki wybiórczego przyswajania treści są znane. Utrudnia to między innymi komunikację. Czasem nawet mam wrażenie, że jestem z innej planety. Bo, że z innej epoki, to na pewno. 


3 komentarze:

Charlie Librarian pisze...

Ten screen to na serio? Zadziwiające. We mnie tli się iskierka nadziei, że to jednak żart.

Izabelka pisze...

Żenada, panie, żenada...

Eva Scriba pisze...

Oczywiście, że to żart, ale pasuje do wpisu ;)

http://aszdziennik.wordpress.com/2014/03/12/mlodzi-zachwyceni-kamieniami-na-szaniec-43-proc-chcialoby-zeby-powstala-ksiazka-na-podstawie-filmu/