W najnowszym numerze miesięcznika Pani ukazał się szczery wywiad z Janem Wołkiem, który wspomina swoją przyjaźń z Grzegorzem Ciechowskim. Opowiada pięknie i rzuca nieco inne światło na prywatną sferę artysty, odkłamując pewne fakty zawarte w książce Potockiej. Przywołuje również wspólny wyjazd do Japonii i nocleg w tradycyjnym japońskim hotelu, gdzie towarzyszyła im gejsza, która przed swoim pojawieniem się wzbudzała u panów niemałą ekscytację, a jak się okazało była w takim wieku, że "mogła trzymać do chrztu Góry Świętokrzyskie". Nie była to jedyna atrakcja wyjazdu:
Podczas śniadania, które jedliśmy, siedząc po turecku, każdy z nas dostał drewniane pudło z przegródkami, w nich znajdowały się różne rzeczy do jedzenia do dowolnego skonfigurowania. W środku, w takiej większej przegródce, było danie główne - coś co wyglądało jak połowa dętki od dziecięcego wózka. Okazało się, że to ślimak. Trzeba było go zjeść za pomocą dwóch patyczków bambusowych. ani tego pokroić, ani rozerwać, ani ugryźć. Wepchnąłem to coś do gęby, ale czuję, że dalej już nie dam rady, a tu jeszcze kawałek wystaje. Japończycy patrzą na nas jak na barbarzyńców, więc Grzesiu zdesperowany potraktował mnie instrumentalnie, jak zepsuty mechanizm, który trzeba naprawić, i palcem wepchnął mi tego ślimaka do gardła. Oczy mi wyszły na wierzch, ale w końcu go połknąłem. Miałem mu to za złe. Mógł sam spróbować zjeść to świństwo. ;)
Portret w półtonach, z Janem Wołkiem rozmawia Anita Zuchora, Pani, październik 2017, s. 56-64.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz