W
Tygodniku Powszechnym ukazał się wywiad z Olgą Tokarczuk, w którym opowiada ona o swojej nowej książce (ukaże się 18 kwietnia nakładem
Wydawnictwa Literackiego), warsztacie pisarskim i pamięci (bardzo mnie ujął ten fragment):
Moja pamięć jest dziwna, zorientowana na pobocza. Na przykład jestem fatalnym odbiorcą reklam - nigdy nie pamiętam, co dana reklama polecała, jaki towar czy markę, za to pamiętam kolor szminki modelki albo krajobraz, w którym mknie reklamowany samochód itp. Gdy studiowałam, profesor Włodzimierz Szewczuk, który miał wykład z psychologii uczenia się, zwrócił mi na to uwagę w czasie egzaminu - że nie zapamiętuję rzeczy, które są istotne dla sprawy, ale za to zapamiętuję te peryferyjne. Ale egzamin zdałam. Na kłopoty z pamięcią skarżył się także Vladimir Nabokov. Mówił, że ma pamięć ejdetyczną, fotograficzną względem niektórych rzeczy, a nie pamięta zdarzeń ze swojego życia. No właśnie - podniosła mnie na duchu ta wspólnota słabej pamięci. Bo też zwykle zakładamy, że pisanie jest nieustannym odwoływaniem się do różnych pokładów pamięci, że jest nieustannym angażowaniem pamięci. Nabokov w "Pamięci, przemów" robi - przeciwnie - niesamowitą analizę pisania jako radzenia sobie z zapominaniem.
Jest też w wywiadzie o czytaniu, pisarskich próbach i słowach, których pisarka nie używa. [
Tygodnik Powszechny, nr 14 (3586), s. 88-92.]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz