4 sie 2018

Wesele Anny

Sięgnęłam po książkę "Wesele Anny" Natachy Appanah, bo opis na okładce sugerował, że główna bohaterka - Sonia - poznała ojca swojej córki w bibliotece. Okazało się jednak, że nie była to biblioteka, a księgarnia:

"W księgarni na tyłach British Museum spotkałam Matthew. Szukał czegoś o Afryce, powtarzał to sprzedawcy, który kazał mu się porozglądać. Przeszedł obok mnie, uśmiechnęłam się, powiedział po angielsku, że niektórzy księgarze powinni się znaleźć po drugiej stronie - i wskazywał na muzeum."
Znajomość, która zaczęła się wśród książek, przetrwała tylko pół roku, a jej owocem była Anna - teraz już dorosła córka Sonii, która właśnie wychodzi za mąż. Ślub córki staje się dla głównej bohaterki pretekstem do rozważań nad swoim życiem, przemijaniem, rolą kobiety, matki i pisarki. Tytułowa Anna jest inna od Sonii - pisarki, korektorki w kobiecym piśmie, obdarzonej artystyczną duszą:
"Anna poświęciła się cyfrom (...). Powieści, historia, języki, literatura niewiele dla niej znaczyły. A jednak nigdy nie przestałam kupować jej książek (...). Zawsze wynajduję jakąś książkę, która mam nadzieje, zainteresuje Annę."

Sonia wychowywała Annę sama i jak mówi o sobie jest "entuzjastką życia w pojedynkę", nie ufa prawie niczemu i nikomu, może tylko córce i książkom:
"Tak naprawdę zazdroszczę kobietom noszącym obrączkę i pierścionek z dużym kamieniem na tym samym palcu, które twierdzą, że mężczyzna jest do nich przywiązany. Powinnam była to zrobić, zamieszkać z kochającym mężczyzną, wieść z nim spokojny żywot, narażać się na niebezpieczeństwa życia codziennego, jeździć do supermarketów na peryferiach po meble, dobierać różne drobne bibeloty na półeczki, żeby potem na nie patrzeć i przypominać sobie, że kupowaliśmy je we dwoje. Powinnam była nauczyć się traktować mężczyznę jak punkt odniesienia, umościć sobie miejsce przy tym jakże innym ciele, które często łączyłoby się z moim, dając uspokojenie. Powinnam była się postarać się zatrzymać mężczyznę, stworzyć z nim jakąś historię, obudzić w nim pragnienie pozostania ze mną, nie obnosić się przed nim z moją nieprzeniknioną twarzą, nieobecnymi słowami, niekiedy przykrymi. Powinnam była podjąć to ryzyko, tak naturalne dla większości ludzi, a tak przerażające dla mnie." 
Przejmujący i zapadający w duszę to opis samotności, wynikającej z innej wrażliwości, introwertyzmu, odmiennego postrzegania świata. 
Sonia uważa się za matkę "zbyt oddaloną", matkę nieobecną, matkę "z popiołu i dymu", "wymykającą się", "półprzezroczystą" a przecież "matka jest święta, wszyscy to wiedzą". Tego wyjątkowego dnia, kiedy Anna bierze ślub - Sonia chce być jak inne matki "godna, starannie uczesana, umalowana, uśmiechnięta, gotowa do konwersacji, doskonała"... Nie zdradzę, czy jej się to udało. Jeśli lubicie prozę intymną, refleksyjną, emocjonalną, sięgnijcie po "Wesele Anny". 

1 komentarz:

sale-weselne.pl pisze...

Wpis naprawdę bardzo ciekawy. Czekam na kolejne.