28 paź 2009

Taniec

W zasadzie miliony już ekscytują się kolejną edycją programu Taniec z gwiazdami. Blask prezentowanych tam gwiazd jest jednak mocno wątpliwy i należałoby chyba zmienić tytuł programu na Taniec z przyszłymi gwiazdami. Oglądam sporadycznie i fragmentarycznie raczej, jak tylko uda mi się dopaść jakiś odbiornik, do czego specjalnie nie dążę. Po telewizyjnej abstynencji każdy seans, a szczególnie blok reklamowy, staje się dawką uderzeniową. Prezentowane w rzeczonym programie figury przypominają czasem próby nauczenia gracji Pinokia. Brakuje głębi, czegoś nieuchwytnego, jakiejś magii. Znalazłam ją jednak w tańcu pewnej pary, jeszcze sprzed epoki Strictly Come Dancing. Podobno taniec to nieme wyznanie miłosne. Kiedy to oglądam, nie mam co do tych słów wątpliwości:



2 komentarze:

join2piss.pl pisze...

%/!&#% mnie strzela, jak widzę zawodową tancerkę Urbańską w konkursie dla amatorów. Wstyd, hańba i żenada.

Eva Scriba pisze...

... a mnie !@#$% strzela, jak o niej słyszę...