21 cze 2010

Filmowe remanenty

W weekend nadrabiałam zaległości filmowe. I tak na pierwszy ogień poszła Wojna polsko-ruska. Książkę rzuciłam w kąt już po kilkunastu stronach, ale film mnie zachwycił. Nie ma tu typowej, linearnej fabuły, a obrazy nie są dobrane na zasadzie przyczyna-skutek, bo i nie o jakąś opowiastkę z morałem tu chodzi, a o krzywe zwierciadło, w dodatku popękane na milion kawałków, w którym to odbija się polska rzeczywistość. Bohaterowie nieco przerysowani, jakby wyjęci z komiksu, nieco wykrzywieni. A do tego skrzecząca pospolitość polskiego blokowiska, małomiasteczkowość i dulszczyzna. I bardzo dobra gra aktorska. W podobnym tonie utrzymany jest film Czeka na nas świat. Bohater filmu - trzydziestoletni bezrobotny, pozostający na utrzymaniu matki, zmuszony przez okoliczności rozpaczliwie szuka możliwości zarobku. Jego kumpel Sproket (rewelacyjny Bartosz Żukowski) namawia go by w zamian za wikt i opierunek zaoferował swoje wdzięki samotnym, starszym kobietom. I choć zakończenie tej historii nie bardzo mnie przekonuje, a przewidywalność fabuły może irytować, to jest to raczej udany debiut. W kategorii udana ale nie ckliwa historia miłosna, udało mi się zobaczyć Moskwa, Belgia. Nie będę się tu rozpisywać (zresztą siedzę za ladą, ciągle ktoś wchodzi i nie dokończę dziś chyba tego wpisu) - film warto zobaczyć.


Brak komentarzy: