7 lis 2010

Melansh z Mo.

Czwartek. Męska część narodu polskiego skupiona na arcyważnym meczu, kobieca zaś albo udaje, że naprawdę to rozumie a nawet się tym interesuje, przesiadując w zasmrodzonych pubach z przyklejonym uśmiechem albo spotyka się we własnym gronie. (Oczywiście, że są kobiety, które uwielbiają piłkę nożną, a nawet takie które w nią grają, ale osobiście nie spotkałam takich). Toteż postanowiłam się spotkać z Mo. Miałyśmy też przy okazji udać się na koncert Kobranocki, który ostatecznie został niestety odwołany. Siedzimy więc nad piwem, nieco przygaszone że nie dane nam będzie poskakać i podrzeć się nieco przy rockowym graniu, kiedy to do naszego stolika podszedł niejaki Danny, jak się okazało (o ironio!) z Manchesteru. Stwierdziłam, że to świetna okazja, żeby pogadać po angielsku (chociaż wydaje mi się, że ilość wypitego tego wieczoru alkoholu pozwoliłaby mi nawet na porozumiewanie się po chińsku). Mo. miała niestety barierę językową i jedynie potakiwała. Kiedy jednak koleś zaproponował, że zapłaci za taksówkę mojej przyjaciółce, by móc ze mną jedynie kontynuować konwersację, Mo. odezwała się wreszcie po angielsku słowami: Fuck off. Finał zaś naszego babskiego spotkania był taki, że następnego dnia nie stawiłam się w pracy.

2 komentarze:

Qavtan pisze...

Proszę nie uogólniać, nie wszyscy mężczyźni to miłośnicy piłki nożnej.

Hehe. Może i Mo. ma ograniczone słownictwo, ale za to dosadne i zrozumiałe.

Miły wpis.

Eva Scriba pisze...

Dziękuję :) Pozdrawiam ciepło.