11 gru 2010

ona i on w bibliotece

Sobotni popołudniowy. Obsługuję czytelnika i nic w tym nadzwyczajnego. Pytanie - odpowiedź, dziękuję - proszę, ot zwykła biblioteczna konwersacja. Aż do momentu, gdy na scenę a raczej za ladę wkracza ona. Dziewczyna czytelnika. I nagle mimo, że w ręku mam jego kartę, odblokowuję jego książki, z których on będzie korzystał i które to on będzie dźwigał do domu, odpowiadam na jej pytania dotyczące jego konta (funkcji wspólnego konta bibliotecznego regulamin jak na razie nie przewiduje). A kiedy termin zwrotu, a które muszę oddać (ona musi?) bo zarezerwowane, a czy nie da się na dłużej, a ile w ogóle książek na koncie. Grzecznie udzielam informacji uporczywie wpatrując się w niego niczym ciele nie na malowane wrota, ale na drugie ciele, co to na to wszystko pozwala. Ona pyta, ja odpowiadam i na niego patrzę. Zero reakcji. Przyzwyczajony do takiego matkowania? I tak jest coraz częściej. On chce się zapisać, ale to ona wypełnia deklarację bo: będzie szybciej/ty tak bazgrzesz Misiu albo jeszcze lepiej on wcale nie zakłada konta, nie przechodzi szkolenia, bo przecież ona może wypożyczyć za niego i targać te tomiszcza do domu. Od takich błahych spraw zaczyna się związkowa spychologia, wyręczanie drugiej osoby i gdzieś w konsekwencji zatracanie siebie. Najczęściej ze strachu, by nie odszedł, bo co ja wtedy biedna pocznę. A on i tak w końcu odejdzie, bo nie chodzi się do łóżka z własną matką. Chociaż są podobno tacy, co uwielbiają kiedy się wszystko za nich robi i ubiega każdą zachciankę. Może właśnie takich widuję za biblioteczną ladą? Ale niezmiennie mnie to irytuje i zdumiewa.

3 komentarze:

Kefas pisze...

działa w obie strony.. i wcale nie wiem komu współczuć wyręczającemu czy wyręczanemu..

Eva Scriba pisze...

Jak to powiada Q. każdy jest kowalem własnego nieszczęścia...
Może byś zawitał kiedy do biblioteki, he? :)
Pozdrawiam ciepło.

Anonimowy pisze...

To tak wygląda, że ona mu matkuje, ale tak naprawdę ona jest wojującą feministką i uważa, że nie tylko żaden facet nie powinien jej wyręczać we wszystkim i spychać do roli kuchty, lecz to ona może wyręczyć we wszystkim jego, bo przecież ona też to potrafi. W rezultacie on wyręczany przez wielozadaniową partnerkę pozostaje w kapciach na kanapie przed tv, a ona sprząta, pierze gotuje itd. czyli wsio po staremu.
Z bibliotekarskim pozdrowieniem,
B.M.B.