8 lut 2011

Dzień cioła

W bibliotece.
E: B. czy możesz zerknąć na ladę, skoczę tylko do toalety...
B.: A jak przyjdzie czytelnik to nadal mam zerkać, czy mogę obsłużyć?

***

Kolega Q. umówił się na randkę. Dziewczyna przyjechała ostatnim pociągiem. Trzeba było ją przenocować i wypić 0,7 l wódki, bo zdjęcie dziewczyny znacznie odbiegało od rzeczywistości (ech, te randki przez portale internetowe). Dziewczyna wchodzi do pokoju kolegi Q. i patrząc na półkę, gdzie stoi dosłownie 7 książek, mówi (i to nie był żart):
-Ty to wszystko przeczytałeś?! To Ty mógłbyś nauczać!

No, to wobec tego ja jestem już dawno prorokiem ;)

***
E.: Do której siedzieliście?
MG.: Do czwartej.
E.: I co robiliście?
MG.: Ganialiśmy żubry. [czyt. piliśmy piwo marki żubr ;) ]

***
Dot. jest geodetką. Oddaje bardzo ważny zbiorowy projekt. Projekt wraca z adnotacją: Proszę poprawić nazwę ulicy - Dzieńcioła na Dzięcioła.

***
Do biblioteki wchodzi wykładowca. Prosi o tytuł "Integracja europejska" Ewy Latoszek. Ponad 600 stron. Przegląda, maca, obraca, w końcu stwierdza: Hmmm, takie grube piszą...

A piszą, piszą... A studenci muszą to czytać albo jeszcze gorzej - uczyć się z tego... ;)

3 komentarze:

Zielona Mama pisze...

Oj muszą, muszą... czytać, umieć, zaliczyć...ZAPIĆ! ;)

Zielona Mama pisze...

Oj muszą, muszą... czytać, umieć, zaliczyć...ZAPIĆ! ;)

Eva Scriba pisze...

Udam, że tego ostatniego słowa nie przeczytałam. Moja mała siostra nie pije ;)))