20 sie 2011

Strategie obsługi (z przymrużeniem oka)

Duże obiekty handlowe na dobre zagościły w naszym krajobrazie, choć zachłyśnięcie miejscem, w którym można kupić wszystko nieco zelżało. Hipermarket to świat równoległy. Nie działają tam zasady logiki, a i grawitacja też szwankuje – wózki zawsze skręcają, mimo, że człowiek wkłada dużo wysiłku, by prowadzić je prosto. A może chodzi o to, by od razu nie udawać się prosto do kasy a okrążyć regały kilka razy i przy okazji wrzucić do wózka zakupowego kilka niepotrzebnych rzeczy? Mniemam, że to właśnie jedna z tych zagrywek, mających skłonić do kupienia większej ilości, niż człowiek rzeczywiście potrzebuje. Tak jak ustawianie pieczywa na końcu sklepu, najdroższych towarów na wysokości oczu i ustalanie promocyjnych cen, które są tak naprawdę zwyczajowymi dla danego produktu. Nie mam nic przeciwko hipermarketom i galeriom handlowym, nawet jeśli stają się miejscem spędzania wolnego czasu. Tylko, że zachowania z placówek rynkowych coraz częściej przenoszone są na biblioteki. Ma być szybko, na już, na teraz, gotowe. I wpisują potem w katalog temat pracy licencjackiej i komunikują, że nic nie znaleźli. Proszą o reklamówkę (czy to wstyd w dzisiejszych czasach nieść książkę pod pachą?), możliwość zapłacenia kartą. Dziwią się, że przy wolnym dostępie nie dostają książek do ręki. A ty znoś to cierpliwie i z uśmiechem, i przestrzegaj reguł dobrego wychowania. Obsługując czytelnika należy wykazać się kulturą osobistą – to oczywiste - np. poprzez częste używanie zwrotu proszę. Dla przykładu: Proszę wyjść! Proszę nie przeszkadzać! Proszę mnie nie denerwować!

Zwroty grzecznościowe powinny być zespolone z gestami i mimiką. Biorąc to pod uwagę można przyjąć wobec czytelnika określoną strategię. I tak: Jeśli wybierzemy opcję Śpiąca królewna wówczas trwamy w jednym i tym samym miejscu. Ziewamy, i pokazujemy światu znudzoną minę. Nie reagujemy na pojawienie się czytelnika. Można zareagować tylko na pytanie postawione wprost wzdychając znacząco. Wzrokiem wodzimy po regałach z książkami, omijając znajdujących się w bibliotece czytelników. Tworzymy istną oazę spokoju. Zbliżoną taktyką jest ta na Królową lodu. Twarz nie wyraża żadnych emocji i uczuć. Należy sprawiać wrażenie pełnej koncentracji na pracy, nawet jeśli jest to przeglądanie Pulowerka/Pudelka (niepotrzebne skreślić). Czytelników traktować należy z wyższością wyglądającą na pogardę. To Królowa Śniegu łaskawie kieruje rozmową i zadaje pytania. Najmroczniejszą strategią jest ta na Czarownicę. Rzucamy czego, zamiast w czym mogę pomóc, dając do zrozumienia że nie potrzebujemy w tym miejscu czytelników. Przydatny zwrot to nikt pana nie zmusza do przychodzenia tutaj. Możemy wybrać również opcję na Sierotkę Marysię. Wówczas przydatna będzie niekompetencja i poczucie zagubienia. W obsłudze czytelnika należy zapoznać się z podstawowymi i najprostszymi czynnościami. Przydatne będą zwroty nie wiem, nie znam się na tym. Przedstawione taktyki służą identyfikacji obsługującego czytelników bibliotekarza. Pozwalają na uniknięcie sytuacji w której czytelnik nie pamięta przez kogo był obsługiwany, opowiadając Ktoś za ladą, Jakaś babeczka lub Jakiś pracownik. Przydaje się to szczególnie w kwestiach spornych. I już się robi trochę jak w sklepie, może nie hipermarkecie, ale bardziej jak w placówce Społem, gdzie królują nadal poliestrowe fartuchy i prywatne rozmowy kasjerek.Tylko trochę mniej mi się robi do śmiechu, gdy w odwiedzanej bibliotece czuję niekiedy jeszcze zimny oddech Królowej Śniegu.

2 komentarze:

papryczka pisze...

Ubawiły mnie Twoje strategia obsługi:)Szczególnie Śpiąca Królewna.
Jako, że jestem uzależniona od biblioteki bywam w niej często. Ostatnio moja ulubiona pani bibliotekarka była dręczona przez panią czytelniczkę. Monologowała ona (czytelniczka) z nią dość długo (nie zwracając uwagi na tworzącą się kolejkę).
Namawiała moją ulubioną panią na przeczytanie jakiejś książki, którą ona sobie właśnie upodobała. Z przebiegu rozmowy wynikało, że nie wspomina ona o książce po raz pierwszy. Oczekiwała, że moja ulubiona pani książkę przez nią polecaną już przeczytała. A tu klops. Widać, słychać i czuć było wyraźnie, że pani bibliotekarka nie jest zainteresowana ową książką. Bardzo nią nie jest zainteresowana!
I już się wydawało, że temat został zamknięty, ale nie. Po raz kolejny padło upomnienie do przeczytania. Moja ulubiona pani aż poczuła się w obowiązku zapisania sobie tytułu. Widziałam, że ma już szczerze dość. Stałam w kolejce, w myślach nieładnie mantrując w kierunku pani: no idź już kobieto! W związku z tym, że pani nadal paplała mantra zmieniła zabarwienie z neutralnego na negatywne i brzmiała: spadaj już stąd babo. Paaszła!!
W końcu poszła. Doczekałam się swojej kolejki:) Mogłam pójść do pani obok, ale tamta nie jest moją ulubioną panią i nie wiem czy pozwoliłaby mi znowu wyjść z nadbagażem hihi. Poza tym lubię z nią pogawędzić (w granicach rozsądku). Mam nadzieję, że osoba stojąca za mną, czekająca na swoją kolej nie mantruje na mój temat:)
Ale się rozpisałam hoho!
Pozdrawiam ciepło!

Eva Scriba pisze...

No, zupełnie jakbyśmy odwiedzały to samo miejsce! Mam podobne doświadczenia! Pozdrawiam ciepło.