10 lis 2011

Jak trwoga to do... biblioteki!

W weekend obejrzałam chyba wszystkie horrory z ostatnich kilku lat. Oglądanie w grupie takich filmów tylko troszeczkę zmniejsza ilość podskoków na kanapie przy nagłych zdarzeniach oraz wydawanych z siebie okrzyków (najczęściej: Aa!). Jednym z dzieł które dane mi było zobaczyć (nie, że nie lubię takich filmów, lubię - najczęściej te, gdzie jest jakiś wirus) było Amityville (wersja z 2005). Niewiarygodne ale film ten doczekał się aż ośmiu części. Generalnie schemat: rodzina wprowadza się do domu, zaczynają się dziać dziwne rzeczy, w końcu mężczyźnie odbija. Zrozpaczona kobieta po dwudziestu ośmiu dniach, wczesnym rankiem biegnie do biblioteki, by tam przeglądając mikrofilmy, odkryć prawdę o domu w którym zamieszkała. W drzwiach wita ją do bólu stereotypowa bibliotekarka, która powtarza, że biblioteka jest zamknięta i są jeszcze dwie (!) minuty do otwarcia. O ludzie! To ja bym się pod ziemię chyba zapadła jakbym coś takiego do czytelnika miała powiedzieć. Skoro już tam do diaska siedzę, to kwadrans, a tym bardziej dwie minuty niczego nie zmienią. Scena ta bardziej mnie ożywiła niż ta w której główny bohater biega z siekierą. Bo nic tak nie podnosi mi ciśnienia jak stereotypowe podejście do bibliotekarskiej profesji.








1 komentarz:

inwentaryzacja krotochwil pisze...

Żeby nie podskakiwać na horrorach należy w kluczowych momentach (pościgów i kto-też-tam-stoi-za-rogiem) po prostu wyłączać fonię.
klawisz 'Mute' dla godnego obejrzenia horroru jest kluczowy ;)