31 maj 2012

Matka swojej matki


To tytuł felietonu Izabeli Filipiak Kultura obrażonych (Warszawa, 2003). Autorka opisuje w nim relację z matką. Pisze - opierając się na własnych doświadczeniach, że w pewnym momencie dostajemy ją na wychowanie. I znalazłam w tym felietonie taki fragment:

"Ponieważ w ważnych momentach nie słuchałyśmy mamy, więc coraz częściej jesteśmy szczęśliwe. Dlatego nie musimy jej o nic obwiniać. A gdybyśmy posłuchały? Cóż, byłybyśmy dziś ekskochanką jakiegoś docencika, na posadzie bibliotekarki, ze skłonnością do nadużywania nalewki na lecytynie".

Rozumiem, że wciskanie do bibliotek na ciepłe posadki żon doktorów, profesorów jest spotykaną w tym kraju praktyką. Podobnie jak robienie z osób zupełnie przypadkowych - a raczej znajomych i krewnych królika - dyrektorów bibliotek. Tyle tylko, że fragment ten jakoś inaczej mi wybrzmiewa. Czuję woń pogardy, ale może tradycyjnie już się czepiam?

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

hmmm, przeczytawszy te fragment zrobiło mi się jakoś dziwnie...i właściwie jeszcze bardziej uprzedziło mnie to pisania tej pani :-/ wiesz, ja nadal, choć biblioteki nie mają dziś za wiele wspólnego z tym, co było kiedyś - wyczuwam niekiedy w wypowiedziach niektórych osób dozę ironii, gdy wypowiadają się na temat pracy w bibliotece, choć też nie wiem - może jestem przewrażliwiona, czy co ;-)
pozdrawiam
Ola

Eva Scriba pisze...

No właśnie ja też tak mam, znaczy wyczuwam. I ktoś kto nie pracował nigdy w bibliotece bardzo często reaguje ironicznie, pobłażliwie, z politowaniem. Wielokrotnie pisałam o jakiejś akcji społecznej w typie Niech nas zobaczą... ;)
Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Na pewno nawet skądinąd sensowni ludzie odbierają wciąż zawód bibliotekarza jako niekreatywny, zachowawczy i niewymagający - stykam się z tym codziennie. Mam kilka drobnych talentów i wszystkie one są na poziomie amatorskim, ale nie ma dnia, żebym nie słyszała życzliwego: "z twoimi talentami mogłabyś robić mnóstwo rzeczy, a ty siedzisz w tej bibliotece i klepiesz w komputer". Mimo, że moja praca jest zgodna z wykształceniem, traktuję ją poważnie, lubię i uważam się z grubsza za profesjonalistkę.
Pozdrawiam,
Kaszalot w Kardiganie

Eva Scriba pisze...

Mam tak samo, co powoduje że zaczynam tak sama o sobie sądzić a to już jest zagrożenie dla zawodowej tożsamości.
Pozdrawiam ciepło. :)