Po wiosennej akcji łapania pieszych, poznańska policja przystąpiła do łapania rowerzystów. Oczywiście nie tych terrorystów-rowerzystów, którzy jeżdżą bez świateł po chodnikach z prędkością godną Ayrtona Senny, bo tych trudno uchwycić. Najłatwiej złapać tych, którzy sprzeciwiając się wysokim cenom biletów komunikacji miejskiej, przesiedli się na rower. Oczywiście wiem, że prawo (z pewnymi wyjątkami) zabrania jeżdżenia po chodniku. Tyle tylko, że kultura jazdy jest w Polsce mizerna, a rowerzysta jest obywatelem drugiej kategorii, na którego można zatrąbić bez uzasadnienia i którego spycha się z jezdni. Nie słyszałam o przypadku śmiertelnego potrącenia pieszego przez rowerzystę, co chwilę jednak czytam o potrąconych przez kierowców miłośnikach dwóch kółek. Do tego dochodzi zbyt mało tras rowerowych i fatalny stan tych istniejących. Ale policja musi sobie podnieść statystki i jednocześnie przekonać opornych do korzystania z coraz droższych miesięcznych biletów miejskiej komunikacji. Coraz częściej na wieść o tym co się dzieje w tym mieście przychodzi mi na myśl zdanie: Poznań - miasto nie do życia, a do rzyci.
[źródło] |
2 komentarze:
Chcę wierzyć, że każdy kolejny rowerzysta to uspokojony ruch aut na odcinku 50-100m.
Im więcej nas na ulicach, tym te ulice będą spokojniejsze.
Pamiętaj, że możesz jechać niekiedy nawet środkiem pasa - co często bywa najpotrzebniejsze.
Bo przepisowe 'prawym skrajem pasa' nie oznacza przy samym krawężniku.
Polecam poradnik: http://miastadlarowerow.pl/index_poradnik.php
Dziękuję za rady. Przyznaję jeżdżę różnie - czasem ryzykując mandat, nie chcąc ryzykować życia. Pozdrawiam :)
Prześlij komentarz