10 lis 2013

Płynące wieżowce czyli pierwszy polski film gejowski

Pierwszy w znaczeniu wejścia tego tytułu do szerokiej dystrybucji. Obraz powstawał kilka lat, co rzeczywiście widać w w warstwie technicznej. Natomiast fabularnie film niestety nie należy do udanych. Reżyser jakby się przestraszył reakcji, jakby wyczuł, że rynek kinowy w Polsce nie jest na dobry film o tematyce miłości LGBT gotowy. Scenariusz bardzo zachowawczy, powielający wiele stereotypów płciowych, bohaterowie jednowymiarowi, a sama fabuła nietrudna do przewidzenia. I oczywiście smutny i szary aż do bólu. W polskim kinie bujamy się po ekstremach - albo głupia komedia na poziomie kloaki albo filmy po których można sobie żyły podciąć. Brakuje mi dobrego, pozytywnego kina środka, pokazującego te lepsze odcienie życia. W omawianym filmie reżyser poszedł na łatwiznę - bo wszak łatwiej pokazać geja skopanego przez postacie w kapturach niż geja, który znalazł miłość. Szczęśliwą miłość. Warto zwrócić uwagę w tym filmie na Martę Nieradkiewicz. Wróżę jej - jeśli nie zostanie zassana przez przemysł reklamowo-serialowy - całkiem niezłą karierę w zawodzie. Dobrze dobrana muzyka i świetne zdjęcia to jednak za mało, by dobrze ocenić ten film. Mimo to dobrze, że powstał - może powstaną kolejne filmy o tej tematyce, otwierając pole do dyskusji, inne - mniej w kolorze blue. 


[źródło: filmweb]


2 komentarze:

Basia Pelc pisze...

I tak bym z chęcią obejrzała:P.

Łukasz pisze...

Podoba mi się Twoja recenzja, chociaż filmu nie widziałem i pewnie nie obejrzę bo takie mam poglądy "niedorosłe" jak piszesz :)

Natomiast mam wrażenie, że nie pierwszy film recenzowałaś (wybacz nie mogę przeglądnąć całego bloga), ale pobieżna obserwacja wskazuje że masz horyzonty wybiegające po za literaturę.