Książka Katarzyny Grygi zrobiła
na mnie ogromne wrażenie. Przede wszystkim, dlatego, że jest diametralnie różna
od tego, co ma do zaoferowania tzw. literatura kobieca. Nie ma tam ani krzty
taniego sentymentalizmu, każącego kobietom myśleć, że dopiero spotkanie
odpowiedniego mężczyzny uczyni ich życie pełnym sensu i ustawi je na właściwych
torach, co jest charakterystyczne dla
takich powieści. Jest za to silna, niezależna i przede wszystkim kochająca
wolność postać. Główna bohaterka unika wszelkich szufladek, jest nade wszystko wierna
sobie i nigdy nie płynie z prądem. Adres w bloku, dziecko, mąż z dobrze płatną
posadą, niedzielne obiadu u rodziny – to nie dla niej. Ona chce od życia
więcej. Czerpać zeń pełnymi garściami, nie ulegając społecznym naciskom i wymogom
otoczenia. Jest kobietą, ale nie musi tego manifestować szpilkami i kiecką tak
ciasną, że uniemożliwiającą siedzenie. Nie wierzy w farmazony, że kobieta musi
spełnić się przede wszystkim jako matka. Od ludzi stroni, ograniczając kontakty
z nimi do niezbędnego minimum. Jej najlepszą przyjaciółką jest matka, równie
mocna osobowość, a przyjacielem pies. Nie czuje, że jej czegoś brakuje –
przeciwnie – jest spełniona. Choć miewa nerwice natręctw, jest wewnętrznie
spójna. Kiedy zaś wydaje się, że bohaterce powinie się noga i jej niezależność
dostanie prztyczka w nos, ta wychodzi zwycięsko z życiowej potyczki. W końcu
jest Suką. Ma też najlepszego z możliwych kompana i towarzysza życia – siebie,
co nie jest aż tak popularną postawą w polskiej literaturze, szczególnie
kobiecej. Na tym właśnie zasadza się ogromna siła tej powieści.
Gryga napisała książkę, która jest jak bomba wrzucona do szufladki z napisem „przewidywalne, bezpieczne, ułożone życie”. Pokazuje, że to nie jedyna droga do szczęścia. Dekonspiruje schematy, porzuca utarte ścieżki. Kpi z kokonów, w które tak chętnie się zawijamy. I robi to w mistrzowskim stylu. Ta książka może wkurzyć i uwierać, ale może mieć też mieć pewien terapeutyczny wpływ. W każdym razie warto ją przeczytać.
[Nade wszystko jednak Suka kocha czytać. ]
Była w bliskiej relacji z literaturą i uważała, że to jedno z najlepszych towarzystw, jakie można mieć w życiu. A autorytetów nie uznawała. Te w książkach miały jedną, niepodważalną zaletę. Nie musiała się z takim autorytetem konfrontować oko w oko. Wtedy wyobrażenie często mija się z rzeczywistością.
Wyjazd na wakacje z matką:
Połowa ich bagażu to skrupulatnie dobrana literatura, Musiały obliczyć pozycje do czytania na dziesięć dni. Perspektywa zostania bez słowa pisanego na drugim końcu świata była nie do zniesienia. Już im się zdarzało wracać z wakacji, jak miały za mało książek. Na Mykonos podczas dwudziestojednodniowego pobytu w piętnastym dniu zabrakło im literatury. Wizja obserwowania współplażowiczów była tak przerażająca, że po próbie kupienia czegoś innego niż Hello!, Cosmopolitan, czy romansidła po angielsku, przebukowały bilet i wróciły do Polski. Matka klęła pod nosem: A to niby druga Ibiza miała być, tylko tam jakoś są księgarnie, tutaj nie ma nic.
Matka bohaterki zastanawia się też nad zamordowaniem własnego męża:
Jej matka też z chęcią by go zatłukła po ostatnich latach jego wariactw, ale bała się, że nie jest pewne, czy w więzieniu dla kobiet dostałaby stanowisko więziennej bibliotekarki. Było to przedmiotem ich długich rozmów, jakie książki są dostępne w bibliotekach więziennych. "No chyba nie są tak monotematyczni, że tylko Zbrodnia i kara"?
[skan jednego z rysunków zamieszczonych w książce] |
4 komentarze:
Zapowiada się wspaniała lektura! Zaczytam z chęcią, tym bardziej, że ostatni przypadek literatury kobiecej z którą dane mi było się spotkać doprowadził mnie prawie do wymiotów.
Zaintrygowałaś mnie swoją recenzją oraz wybranymi cytatami. Mam wrażenie, że ta powieść jest ożywcza i inna niż przeciętne.
Książkę dopisuję do listy.
Dzięki!
Tak "smakowicie" zrecenzowana książka - biegnę do księgarni! ;))
Bardzo polecam, także ze względu na styl i język. Dziękuję za komentarze. Pozdrawiam serdecznie :)
Prześlij komentarz