26 maj 2014

Lubieżna bibliotekarka raz jeszcze

Przeczytałam - zgodnie z zapowiedzią - artykuł w majowym Detektywie o bibliotekarce uwodzącej uczniów w szkolnej bibliotece. Przytoczę wstęp, dla tych, którzy nie zdążyli po artykuł sięgnąć:

Karolina W. miała niepełna  lat. Skończyła bibliotekoznawstwo na jednej z krakowskich wyższych uczelni. Wybierając taki kierunek studiów, doskonale zdawała sobie sprawę, że nie jest to zbyt rozwojowy i przyszłościowy zawód, ale nie miała wątpliwości, że właśnie to chciałaby robić z jednej prostej i bliskiej sercu przyczyny: ona po prostu kochała bibliotekę. Od małego uwielbiała spędzać czas pomiędzy regałami na poszukiwaniu interesujących ją książek, z pasją wertowała zakurzone papierowe katalogi, czy przesiadywała w cichej i spokojnej czytelni, gdzie w skupieniu oddawała się przyjemnej lekturze.


Dalej jest o tym, że bohaterka studia skończyła, pracy nie znalazła, imała się różnych zajęć, aż:

Swego czasu udało się jej dostać na płatny, półroczny staż z urzędu pracy w miejscowej bibliotece publicznej. Czuła się tam jak ryba w wodzie! Z uśmiechem na twarzy wyławiała z regałów poszukiwane przez czytelników książki, robiąc to znacznie szybciej i sprawniej niż pracujące tam od lat starsze panie bibliotekarki.

Ciekawy mógłby być wywiad z oskarżoną i osądzoną (zawiasy i pięcioletni zakaz wykonywania zawodów związanych z edukacją) na temat jej zawodowej motywacji. Tej do czynów zabronionych zresztą też. Czyżby za dużo Lolity Nabokova?



5 komentarzy:

Ove pisze...

Ale to była mistrzyni i Lolki :) Ja nie wiem, czy jest za co ja karać? Nie robiła tego w szkole ze swoimi uczniami, nie doszło więc do wykorzystania relacji nauczyciel - uczeń, a chłopcy pewnie nie przeżyli traumy. Tak, wiem, przepisy prawa. Sympatyczna przestępczość :)

Eva Scriba pisze...

Z artykułu wynika, że to się działo w bibliotece szkolnej. I nie widzę w tym nic sympatycznego, że dorosła kobieta wykorzystuje młodszych od siebie do podbudowania poczucia własnej wartości.

Ove pisze...

W cytowanym fragmencie pada określenie "biblioteka publiczna". Nie wiem, czy ona w ten sposób podbudowywała własną wartość, może po prostu ulegała chęci na seks z młodzieżą. Okropne? Może.

Eva Scriba pisze...

A po stażu w publicznej trafiła do biblioteki szkolnej. Wynotowałam najciekawsze fragmenty dotyczące zawodu, a nie szczegółów jej zachowania wobec gimnazjalistów.

Ove pisze...

No, jak do szkolnej, to niefajnie :(