15 maj 2016

Dwie bibliotekarki [książka]

Przeczytałam książkę Samulka Kingi Facon. To opowieść o Ewie - trzydziestolatce, która przeprowadza się z Warszawy do miejscowości Samulki, chcąc odciąć się od tragicznej przeszłości. 
Znany już motyw w kobiecej literaturze został tu wzbogacony o wątki religijne i duchowe, czego wcześniej w tego typu książkach nie spotkałam, a na pewno już nie w tak nachalnym natężeniu. Sam ten fakt wykluczył mnie niejako z grona adresatek tej powieści. Samulki to takie miasteczko z marzeń - każdy tu jest życzliwy, pomaga innym, jest wyrozumiały i wszędzie gdzie się pojawia czyni dobro. Nie ma w tej powieści złych postaci. Czytając, czułam się trochę jak w wiosce amiszów. I choć całość opowieści zmierza do szczęśliwego końca, to wypełniona jest ona głównie spacerami bohaterki z psem, jej wizytami - kolejno w kwiaciarni, cukierni, kawiarni, kościele oraz - co najciekawsze - bibliotece. I na tym wątku skupiłam się najbardziej, dzięki czemu ta nie do końca sprawnie napisana książka, była mniej męcząca w lekturze. Nie wątpię jednak, że książka znajdzie swoich odbiorców, którym przedstawiony w niej świat przypadnie do gustu. 
Wracając jednak do wątku biblioteki - główna bohaterka najpierw zapisuje się do biblioteki w sąsiednim mieście, gdyż wydaje jej się, że "jak większe miasto, to i biblioteka większa". A ponieważ nie przywiozła  z Warszawy swoich książek, jest zmuszona korzystać z biblioteki. Wizyta w większej bibliotece nie należy jednak do przyjemnych:

"Bibliotekarka chodziła za mną krok w krok i poprawiała te [książki], które odkładałam, chociaż naprawdę kładłam je prosto i na miejsce. Naszykowałam sobie stosik i zaniosłam go do niej. Popatrzyła na tytuły, wyciągnęła moją kartę (...). Pewnie nie chciała mi zrobić przykrości... Może nie pomyślała, co mówi... A może jednak była po prostu wredną małpą. W każdym razie, kiedy zobaczyła Dzieci z Bullerbyn, Historię żółtej ciżemki i Jeżycjadę, spytała czy wypożyczam to dla córki. Gdy odpowiedziałam, że dla siebie, przewróciła oczami (...). Na szczęście brałam wtedy leki, więc się nie rozkleiłam. Popatrzyłam na nią i po prostu wyszłam. I już nigdy tam nie wróciłam". 

Okazuje się, że biblioteka w Samulkach, dla kontrastu, jest "nadzywczaj sympatyczna", "księgozbiór niczego sobie" i "pracują tu niezwykle przyjazne osoby", które "miło i serdecznie", traktują Ewę i "nie komentują wypożyczanych - nawet po kilka razy książek". Ewa jest zadziwiona "ile nowości kupuje ta niewielka biblioteka". 
Bohaterka najbardziej lubi dwie bibliotekarki - Kingę i Edytę - stara się zatem trafić z wizytą akurat, gdy mają dyżur. 
Edyta to bibliotekarka "energiczna i wesoła, a robota pali jej się w rękach. O ile w odniesieniu do bibliotekarki to komplement". Bohaterka lubi się przyglądać jak Edyta "oprawia książki w folię. Widać, że sprawia jej to przyjemność".

Kinga to bibliotekarka "nieśmiała i roztargniona", która "często się zamyśla" i osobiście odszukuje książki dla bohaterki. Kinga sama uważa się za "tendencyjną bibliotekarką", która o swoim miejscu pracy mówi "kramik". Zdarza się, że Ewa zastępuje Kingę przy okazji głośnego czytania i uważa ją za "bibliotekarkę z duszą terapeuty". 

Kiedy biblioteka przechodzi na system komputerowy "dziewczyny bardzo się z niego cieszyły, zachwalały jego zalety i spodziewały się, że zaoszczędzą trochę czasu i zamiast ślęczeć nad statystykami, będą mogły organizować więcej akcji czytelniczych", niestety system się psuje, a "komputerowcom robić się nie chce". 

Oprócz wizyt w bibliotece i kontaktów z bibliotekarkami, bohaterka rozmawia też z postaciami książek, które wypożycza. Rozmowy te mają charakter terapeutyczny, gdyż Ewa cierpi na "zespół depresyjno-lękowy" (tu należy dodać, że autorka jest lekarzem). Boi się nowych książek, ale bibliotekarki powoli przekonują ją do współczesnych powieści. Ewa wciąga się między innymi w czytanie serii Zwiadowcy i Blask Corredo. Wygrywa też konkurs na czytelnika roku, gdzie nagrodami są książki oraz "drobiazgi, bo kultura jest biedna". 

Kinga Facon, Samulka, Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2016. 


2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Chwała Ci za to,że tropisz te cudowne opisy bibliotekarek w literaturze. Możesz zajrzeć do mega gniota niejakiej Teresy Moniki Rudzkiej pt "Bibliotekarki"- oczywiście wyłącznie w celach badawczych i po konsultacji z lekarzem lub farmaceutą;) Good job, baby!

Eva Scriba pisze...

Dziękuję za rekomendację i dobre słowo :)) Pozdrawiam serdecznie.