Przyznaję, że kupiłam bilet do kina na ten film nie dlatego, że jest polskim kandydatem do najważniejszej nagrody filmowej i że w Gdyni zdobył laury. Miałam podejrzenie, że trzydziestoletnia bohaterka filmu, nie mogąca znaleźć życiowego partnera, jest bibliotekarką. No, nic nie mogę poradzić, takie zawodowe zboczenie, a do tego ten tytuł... Bohaterka jednak pracuje w wydawnictwie, w dziale poezji a w poszukiwaniu kandydata na męża dzielnie sekundują jej matka (Janda) i babcia (Polony). Poszukiwania te są źródłem wielu zabawnych sytuacji, a ich kres zdaje się dobiegać wraz z pojawieniem się tajemniczego Bronisława (Dorociński). Prosta historia, dla której wydarzenia lat 50. są jedynie tłem, opowiedziana z dużą dawką humoru; rewelacyjne zdjęcia i fantastyczna muzyka, składają się na produkcję na światowym poziomie. Po wyjściu z kina pomyślałam:"Jakby niepolski film" i nie byłam odosobniona w tym odczuciu. W każdym razie uważam ten obraz za jeden z najlepszych filmów polskich ostatnich lat (obok "Rysy" i "Czterech nocy z Anną") i "lekturę obowiązkową".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz