10 cze 2011

bib, bib

Od kiedy się przeprowadziłam nieustannie się gubię, mylą mi się kierunki i żeby zacytować klasyka oczy mi się rozjeżdżają, nie zgadzają mi się strony. Dobrze, że już zlokalizowałam przystanki autobusowe, bo właśnie skończyło się dochodzenie do pracy a zaczęło dojeżdżanie. Ma to swoje plusy (czytanie książki) i minusy (nieprzyjemne zapachy). I dziś jadąc do pracy usłyszałam w radyjku jak Wojewódzki i Figurski (poranna audycja w Esce Rock) dzwonią do Biblioteki Narodowej. Jeden z nich, podając się za Leona Kruczkowskiego (!), pytał panią która odebrała telefon czy czytała jego książkę, ta ochoczo odparła, że i owszem i chciała łączyć z oddziałem informacji, gdyż dzwoniącym chodziło o dopisanie kilku stron do książki. Nie wiem, kto odebrał telefon (trafiłam na część audycji), ale panowie mieli niezły ubaw, że dzwonią do Narodowej a tam nie wiedzą nawet że pisarz wspomniany dawno nie żyje. I z bibliotecznego podwórka coś jeszcze - byłam na seminarium dotyczącym systemu KOHA, gdzie jedna z uczestniczek opowiedziała o bibliotekach norweskich, gdzie książki można zwrócić w dowolnym miejscu a zostaną one odwiezione do właściwej filii. Prowadzący spotkanie odrzekł, że to jakieś science fiction i nie będzie to możliwe w Polsce. A ja się zastanawiam czy główną barierą w rozwoju nie jesteśmy my sami, ze swoimi uprzedzeniami, narzekaniem na brak pieniędzy, podzieleniem? Wobec takich przejawów - przepraszam za wyrażenie - bibliotekarskiego betonu, cieszą mnie takie inicjatywy jako choćby BiblioGrill.

7 komentarzy:

paranoid android pisze...

Byłoby super z tym oddawaniem książek, ale wiem, że to niemożliwe w bibliotece (duużżżej), którą znam od podszewki:)Bo kto by te książki rozwoził z powrotem, skoro ciągle nie ma kasy na nowych pracowników.
Do krajów skandynawskich to nigdy nie bedziemy mogli się porównać, tam ludzie zamiast do knajpy wolą iść do biblioteki, bibliotekarze sobie chawlą swój zawód itd.(tak mi na studiach mówiono hehe, ale myślę, że to prawda)

A poza tym, też sobie chwalę, jak czasem dojeżdzam do pracy MPK, ostatnie 3 dni np. i książka prawie przeczytana:)

Qavtan pisze...

Mnie się wydaje, że oddawanie książek w innej filii to tylko kwestia skomputeryzowania wszystkich i nie będzie problemu.

paranoid android pisze...

Qavtan, nie chcę za bardzo się uzewnętrzniać tutaj, ale wierz mi będzie problem:)
(na pewno w moim mieście;))

Eva Scriba pisze...

Mimo całej tej skrzeczącej rzeczywistości chciałabym by takie zmiany były możliwe, by zaczęły się od małych kroków - zmiany postrzegania przez nas samych wykonywanego zawodu (często mam z tym problem), wyzbycia się tego poczucia służebności, które powoduje że nie walczymy o godziwe wynagrodzenie, dążenia do jedności a nie podziałów (często na tle finansowym właśnie), zmiany stereotypów nie poprzez kolejne konferencje dla samych zainteresowanych,a społeczne akcje.
Pozdrawiam.

paranoid android pisze...

Tak, masz rację:) Jak najbardziej. Ale nic więcej nie piszę, z tego powodu co powyżej. Może kiedyś spotkamy się w realu przez przypadek w tym małym mieście;)

Eva Scriba pisze...

Bardzo chętnie :)

Irena pisze...

W jednej z nowych wrocławskich bibliotek założono trezor gdzie można było zwracać książki i płyty 24 godziny na dobę. Aż ktoś go podpalił i po nowoczesności.
A w USA znaleziono w takim urządzeniu kota, nazwano Dewey, był maskotką biblioteki przez wiele lat, a nawet powstała o tym książka. Znacie?.