Reklama

Pani w reklamie powiedziała, że jej pacjentki skarżą się że jazda na rowerze powoduje podrażnienia a nawet infekcje okolic intymnych. Nie wiem, jak te kobiety, ale ja jeżdżę na rowerze w ubraniu. Zaś jeden z dyskontów reklamuje odbiornik wielopasmowy. Zdziwiłam się, bo całe życie myślałam, że używam radia. O takich językowych przechrztach pisał zdaje się Umberto Eco w zbiorze Rakiem. Nie mogę jednak odszukać fragmentu, więc zamiast wycinek wywiadu z prof. Miodkiem:
Język spełnia magiczną funkcję, czego dowodem są kombinacje słów w nomenklaturze służbowej: dawna przedszkolanka to nauczyciel przedszkolny, bibliotekarka - nauczyciel bibliotekarz. Listonosz nie chce być listonoszem tylko doręczycielem, sprzątaczka zaś jest konserwatorem powierzchni płaskich. Nowy obyczaj terminologiczny zapanował ostatnio na Politechnice Wrocławskiej: popularny goniec ma w legitymacji służbowej wpisane "pedel", ew. "starszy pedel". Wykorzystano termin, który obumarł, słowo łacińskiej proweniencji oznaczające woźnego zakładu naukowego. Wskrzeszono wyraz w zupełnie innym znaczeniu. Chęć bycia lepszym, próba dowartościowania się, ujawnia się w języku czasem w malutkich cząsteczkach strukturalnych: kamieniarz ma szyld z napisem " kamieniarstwo", a niedawno ujrzałem "punkt egzaminacji kierowców", a nie poczciwego egzaminowania.
[za: http://www.up.krakow.pl/stud_dzien/studium2/w1.html]

Myślę, że można profesorowi wybaczyć nieznajomość bibliotekarskiej profesji i brak rozróżnienia między bibliotekarzem w ogóle a nauczycielem bibliotekarzem...