11 sie 2011

Wstyd i głód

Nie, nie jest to notka o kolejnej książce Herty Muller. Jest mi wstyd, że nie znam wielu dzieł, które jako bibliotekarka znać powinnam. Czuję się jak żołnierz bez karabinu, policjant bez pałki, Mick bez Keith'a. Rzuciłam więc w kąt niecną literaturę zwaną kobiecą - wszystkie serie z miotłą i na szpilkach. I wygłodniała dopadłam literaturę tworzącą kanony, którą znać trzeba. Królowa Karo ma zaś odwrotnie - ona przeze mnie wzgardzone książki do piersi swej bujnej przytula i hołubi. Czyta i zachwyca się. A mnie już nie zachwyca. Jam zapatrzona w Sztukmistrza z Lublina, za którym dumnie kroczy Anna Karenina. Przegapiłam tyle tytułów, a przecież rozpoczynając swoją z książką przygodę miałam wspaniałą przewodniczkę w postaci pani Krysi - bibliotekarki (z - wtedy filii numer 10 MBP w Olsztynie). Gdybym teraz odkrywała świat książek, zawsze mogłabym zwrócić się do firmy Bibliocreatio, która stworzyłaby mi biblioteczkę dopasowaną do mojej osobowości. Tylko obawiam się, że mogłaby się ona składać jedynie z książek kucharskich i poradników o seksie.

2 komentarze:

paranoid android pisze...

Też tak mam obecnie, więc porzuciłam kryminały, nudzą mnie ostatnio. Chciałam coś poczytać z tego co jest na topie obecnie czyli o Toskani, Prowansji, Capri (czyli miłość i kuchnia) etc - ale nuda też, "Z miotłą" nie porzucę, za bardzo lubię tę serie.
Bibliocreatio - pierwsze słyszę:)
Nadawałabym się do tego, bo w polecaniu książek odnoszę sukcesy;););)

agnieszka pisze...

ale tu teraz ładnie :)