25 lis 2011

MM


Uwielbiam ją w Pół żartem, pół serio. Kocham za rolę w Niagarze i Proszę nie pukać - to tam można dostrzec jej aktorski kunszt. Płaczę razem z nią w Skłóconych z życiem. Wzruszam się, gdy czytam przeróżne wersje jej biografii. Nie wierzę w jej samobójczą śmierć. Wciąż czekam na obiecane w prezencie Fragmenty.
Wpadły mi w ręce wypisy z jej biografii. Ten fragment wtedy mnie rozbawił, dowodził jej dystansu do siebie i poczucia humoru. Teraz coś mnie w nim uderza - MM jako kobieta złożona z piersi i waginy niczym komórka do wynajęcia.

Dubler w jednym z jej filmów:
-Hej mała, może byśmy tak zrobili maleńką sztafetę?
MM: A co to takiego?
-Dymanko we trójkę... Ty, ja i mój przyjaciel...
MM: Jednocześnie?
-A dlaczego nie?
MM: Cóż, to by mnie zabiło.
-Od tego jeszcze nikt nie umarł.
MM: Owszem umarł. Tylko gazety piszą wtedy zgon z przyczyn naturalnych.


Zresztą mówiła sama: Wszyscy po prostu śmieją się ze mnie. Nie znoszę tego. Wielki cyc, wielka dupa, wielkie nic. Czy nie mogę być czymś innym? Boże, jak długo można być sexy?

Multiplikowana na wszelkie sposoby. Nie-aktorka. Symbol seksu.

Brak komentarzy: