9 sty 2013

Kalendarz dla bibliotekarza

Wybór kalendarza nie jest prostą sprawą. To coś co nosimy przy sobie niemal stale (o ile, oczywiście w ogóle go używamy), przez okrągły rok. To powiernik najpilniejszych spraw, wykonanych - lub nie - zadań, czasem sekretnych myśli, czy haseł i kodów. Rzadziej już adresów i telefonów. Jeśli nie korzystam akurat ze służbowego, wybieram taki o dość grubych białych kartkach - by mazanie przeróżnymi pisakami nie powodowało przebijania notatek na drugą stronę, z datami oznaczonymi dużą czcionką, urywanymi rogami i przekładką ze wstążki. To bardzo przyspiesza podjęcie decyzji, a nie jest tylko dowodem na jakiś rodzaj bzika ;) Radzę też omijać Empik - mają bardzo duże marże a różnice między ich cenami a takimi w księgarni to często kilkanaście złotych. W tym roku wybór padł na kalendarz firmy Albi:

Sowy, sowy i jeszcze więcej sów ;)

A tutaj kilka zagramanicznych delikatesów:







2 komentarze:

sygnaturka pisze...

Świetne są :D Ja w tym roku mam w muffinki ;) Uwielbiam je piec, więc taki kalendarz do mnie pasuje :)

Eva Scriba pisze...

To nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Ci pysznego roku! ;) Pozdrawiam cieplutko.