Jest taka świecka tradycja, że każdego poranka MG. sprawdza pogodę, abym się mogła stosownie odziać. Oczywiście wiem, że łatwiej mi wyjść na balkon, ale wtedy on nie poczuje się potrzebny. A tak zagląda na jakiś bardzo poważny portal meteo a nie jakąś pogodynkę i mi co do godziny pogodę zwiastuje.
E: I jaka dziś pogoda? [pytam z nadzieją w głosie, że zaraz odpowie, że plus dziesięć np. a ten śnieg za oknem to mi się przywiduje w zasadzie]
MG: Taka jak wczoraj...
E: A wiatry jakieś będą?
MG: To zależy co jadłaś...
No, bardzo zabawne, bardzo... Miałam nie narzekać... Odszukać pozytywne strony np. brak huraganów, trąb powietrznych itd. ale ta zima to już przesada, naprawdę... Jak byłam w sklepie to pani powiedziała, że to istna katastrofa ekologiczna. Powiedziała, też że nie ma szali w kolorze butelkowej zieleni, ale mam wpaść do niej w przyszłym tygodniu, to może będą, albo jak mnie Bóg natchnie (naprawdę tak powiedziała). W sumie może ona ma jakieś chody albo coś więc mogłam skorzystać z okazji i poprosić o wiosnę. A tak to chyba będę musiała zajść do jej sklepu nie po szal a po szalik.
[źródło] |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz