9 sty 2014

Biblioteki lepsze niż orliki

Czytam zbiór felietonów Jasia Kapeli. W jednym z nich zatytułowanym W obronie kiboli pisze:
(...) Ponad 1800 orlików, średni koszt: milion sto tysięcy pln, co daje to nam bagatelną sumę dwóch miliardów złotych. Stadion Narodowy to kolejne dwa miliardy, pozostałe stadiony na Euro to trzy miliardy. Czyli lekko licząc w ostatnich latach wydano lub będzie wydane na kiboli 7 miliardów złotych. Czy można się zatem dziwić, że rosną w siłę? Trzeba być raczej ślepym. Nie obrażając ślepych. Bo większość ślepych zapewne to dostrzega. Oczywiście nie wszyscy kibice to kibole. Ale podobnie nie wszyscy kibole to mafia, co nie przeszkadza tworzyć takich uogólnień. Gdyby wydać te siedem miliardów na biblioteki, zapewne mogłoby to również zrodzić różne szkodliwe patologie. Być może bylibyśmy świadkami narodzenia się nowej paskudnej kasty czytoli. Agresywnych i powiązanych z mafią fanów literaturoznawstwa. Ponieważ jednak nie wydaliśmy tych pieniędzy na promocję czytelnictwa, tylko na piłkę nożną, to nie mamy takiego problemu. Mamy za to inny. Jednak trudno mu się dziwić. Tam, gdzie jest za dużo pieniędzy, ktoś z tych pieniędzy korzysta. Nie jest przypadkiem, jak sądzę, że firma Litara, prezesa Ogólnopolskiego Związku Stowarzyszeń Kibiców (znanego z opluwania rodzin należących do klasy średniej), robiła catering nie tylko na stadionie, ale również dla prezydenta Poznania. Gdyby zamiast na stadion, wydać te pieniądze na centrum biblioteczne, być może catering u prezydenta robiłaby nie firma Litara, ale jakiejś osoby obsługującej bibliotekę. W bibliotekach ludzie też czasami na siebie plują, ale przynajmniej nie mają zasady, że kto nie czyta, temu trzeba zajebać. Choć może mają. Co prawda w żadnej bibliotece nikt mi nie powiedział, cytuję: „Nie wiem, czy część z was się zorientowała, ale jesteśmy w »bibliotece«. A to nie jest miejsce dla jakichś, kurwa, odpicowanych małolatek, dla jakichś długowłosych, kurwa pazi, dla jakichś, kurwa, gamoni. Jak widzisz, że kolega obok ciebie nie czyta, to zajeb mu w łeb". Ale to przecież niczego nie dowodzi.
Całość dostępna tu.
Można na styl felietonisty i język użyty fukać, ale trudno się nie zgodzić że żyjemy w rzeczypospolitej futbolowej.
Najbardziej pasuje mi do zilustrowania tego fragmentu ten plakat:


Brak komentarzy: